To był dobry pomysł, bo seniorom niełatwo jest przeżyć miesiąc za około 1 tysiąc złotych. Poza tym czuli się potrzebni, co ma olbrzymie znaczenie dla ich psychiki, a wreszcie nie musieli pracować na czarno z poczuciem mimo wszystko oszukiwania własnego państwa. Bo kombinowanie i robienie w konia naszej administracji to pozostałość po komunistycznym PRL-u, a w wolnym kraju rzecz zasługująca na napiętnowanie.
Wczoraj "Dziennik" doniósł o planach odebrania przez Ministerstwo Pracy przywilejów dla aktywnych seniorów. Pracujący emeryci nie dostawaliby świadczeń z ZUS, co podobno pozwoliłoby zaoszczędzić państwu około 900 mln zł. To zły pomysł. Wiem, że mamy rozdętą dziurę budżetową i że rząd musi szukać pieniędzy. Ale oszczędzanie na aktywnych seniorach może przynieść więcej złego niż dobrego. Wcale nie jestem pewien, czy oszczędności rzeczywiście byłyby tak wielkie i czy część emerytów nie zaczęłaby pracować na czarno, udając przed ZUS, że nie pracują. Nie bez znaczenia jest też psychologiczny efekt odrzucenia aktywnych zawodowo ludzi. Wreszcie, co pomyśli przeciętny Polak, do którego dotrze prawdziwy przekaz takiego planu: za uczciwą pracę w swojej ojczyźnie zostaniesz ekonomicznie ukarany.