"Super Express": - Marcin Dubieniecki jako jedyny z grupy zatrzymanych w sprawie prania brudnych pieniędzy, wyłudzania pieniędzy publicznych i działalności w grupie przestępczej może wyjść na wolność za kaucją. Nie dziwi to pana?
Prof. Michał Królikowski: - Przy takiej decyzji sądu zawsze pojawia się pytanie, co jest w aktach sprawy. Tego nie wiemy, więc trudno to ocenić. Co do zasady, tymczasowe zatrzymanie jest środkiem ostatecznym i nie powinno być traktowane jako środek wydobywczy, czyli nadmiernie prewencyjnie. Same zarzuty nie są przesłanką, żeby kogoś aresztować.
- Czy w tym przypadku prewencja nie byłaby potrzebna? Dubieniecki miał kierować zorganizowaną grupą przestępczą. Wypuszczając go za kaucją, nie ma zagrożenia matactwa?
- Przy grupach zorganizowanych ryzyko mataczenia często nie jest eliminowane tymczasowym aresztowaniem. Oskarżeni o taką działalność pozostają w powiązaniach z innymi i to mataczenie jest realizowane przez inne osoby. Muszę jednak powtórzyć, że bez znajomości akt sprawy trudno przesądzać, czy tymczasowe zatrzymanie jest niezbędne, czy nie. Pamiętajmy też o nowych przepisach, które weszły w życie 1 lipca.
- Jakie znaczenie te zmiany mają w tej sprawie?
- Zgodnie z nimi prokurator jest zobowiązany ujawnić stronie akta, na podstawie których wnioskuje o tymczasowe aresztowanie. Dla stron akta i zawarte w nich dowody są więc jawne. Być może prokurator prowadzący sprawę ma dowód, którego jeszcze nie pokazał w tym postępowaniu. Nie pokazał, bo na razie nie chce go ujawniać, żeby czegoś nie spalić. Niestety, tak to teraz jest. Gdyby rzeczywiście tak było i gdyby taki dowód pokazał, tymczasowe aresztowanie byłoby bar dziej prawdopodobne.
- Dubieniecki i jego ojciec są członkami środowiska prawniczego. Czy to mogło mieć znaczenie przy jego łagodniejszym traktowaniu?
- Gdyby okazało się, że rzeczywiście popełnił zarzucane mu czyny, to fakt, że jest członkiem środowiska prawniczego, powinien być elementem obciążającym, a nie łagodzącym.
Czytaj: Marek Król: Striptiz troski