To on, już w 1990 roku, jako inspektor urzędu skarbowego odkrył przekręt w FOZZ. Jako kontroler NIK doprowadził do spotkania z ówczesnym premierem i domagał się informacji od Narodowego Banku Polskiego o transakcjach finansowych, których dokonywano na kontach FOZZ. Dzień później został odsunięty od sprawy, a po kilku dniach zmarł... na atak serca.
W tak niespodziewaną śmierć ojca nie wierzy córka Michała Falzmanna, Zuzanna, obecnie korespondentka TVP w Waszyngtonie.
- Nie wierzę w atak serca. Tata był przecież bardzo młodym człowiekiem i okazem zdrowia. Miał 38 lat! - mówi nam. - Kiedy trafił do szpitala na ul. Poznańską w Warszawie mama poprosiła lekarza żeby przeprowadzono sekcję zwłok. Odpowiedział, że to nie ma sensu, bo są substancje, które np. wlewa się do kawy i nie można ich potem wykryć w organizmie. Prawda jest taka, że tata był niewygodny dla wielu wpływowych i ważnych osób w państwie - wspomina Zuzanna Falzmann (40 l.).
Okazuje się, że Michała Falzmanna pracującego przy wyjaśnianiu afery FOZZ regularnie straszono śmiercią.
- Tata i cała nasza rodzina dostawaliśmy pogróżki. Pisali wprost, że zginie albo on, albo my. Przez dwa tygodnie nie chodziliśmy do szkoły - mówi nam Zuzanna Falzmann. ann.
- Regularnie ktoś się do nas włamywał. Ale to nie były włamania rabunkowe, tylko ktoś ewidentnie czegoś szukał. Wracaliśmy z wakacji, mieliśmy poodcinane wszystkie wtyczki - od telefonu, od telewizora. W domu był bałagan, dokumenty były porozrzucane. Mama prosiła tatę żeby zostawił sprawę FOZZ, ale on był uparty. Pamiętam jak mówiła, że to śmiertelne niebezpieczeństwo – wspomina.
Zuzanna Falzmann przyznaje, że sprawa śmierci ojca jest dla niej traumą do dziś, bo z dnia na dzień straciła kochającą się rodzinę.
- Miałam 13 lat. Nie rozumiałam tego wszystkiego. Po śmierci byłam zła na cały świat i na tatę, że tego nie zostawił. Mamie było bardzo ciężko. Została sama z piątką dzieci. Moja najmłodsza siostra miała wtedy 2 lata... - wspomina.
Rodzina Michała Falzmanna nie ma wątpliwości, że sprawa FOZZ nigdy nie została do końca wyjaśniona, a wyroki, które zapadły w polskich sądach są niewystarczające.
- Skazano płotki. Dla rodzin tych, którzy zginęli to bardzo bolesne. Ci, których skazano dostali wyroki po 2,5 roku więzienia. A ci, którzy mają krew na rękach chodzą sobie spokojnie do dziś po tym świecie i świetnie się mają... to niesprawiedliwe! - podsumowuje Zuzanna Falzmann.
Sprzęt AGD, RTV z dużymi rabatami? Sprawdź na Neonet promocje.