"Super Express": - Rzecznik prasowy NATO James Appathurai powiedział, że nie ma żadnych rozmów ani informacji o tym, że polskie wojska wyjdą z Afganistanu. Tymczasem marszałek Komorowski pełniący rolę głowy państwa zapowiada, że nasi żołnierze wyjdą do końca 2012 roku.
Prof. Roman Kuźniar: - Niektóre kraje, także NATO-wskie, toczą już taką wewnętrzną dyskusję i zapowiadają opuszczenie Iraku. Mówi się o tym we Włoszech, Holandii, Kanadzie. Nie ma powodu, by nie mówiła o tym głośno Polska. Zrobimy to jako kraj w sposób zaplanowany i przejrzysty. Tak, żeby nie destabilizować sytuacji na miejscu.
- W ramach NATO mamy jednak pewne zobowiązania sojusznicze
- Otóż nie. W przypadku misji w Afganistanie nie mamy żadnych zobowiązań sojuszniczych. To jest misja NATO, ale z mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ, którą Pakt wykonuje jako organizacja bezpieczeństwa, ale nie jako Sojusz. Nie wynika ona z artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego. Nikt tu nikogo nie napadł. Pojawiliśmy się dlatego, że Amerykanie nie byli w stanie sobie poradzić. Nie mamy zresztą wspierać tam wojsk sojuszniczych NATO, ale miejscowe jednostki w zapewnieniu stabilizacji i bezpieczeństwa. Waszyngton zapowiedział zresztą wycofywanie wojsk w ciągu 18 miesięcy już w grudniu zeszłego roku, można więc powiedzieć, że Polska jest nawet nieco spóźniona. Nawet jeżeli chcielibyśmy tu mówić o zobowiązaniach sojuszniczych, choć nie ma to zastosowania, to zaczęlibyśmy wychodzić po Amerykanach.
- Oni nie mówią, że opuszczą Afganistan, ale że przystąpią do przekazywania prowincji lokalnym władzom.
- I my też zapewne do końca nie wyjdziemy, zostaną na miejscu jakieś oddziały prowadzące szkolenia. Mówimy tu o wycofaniu oddziałów bojowych, a nie wycofaniu w ogóle. Zostaną ludzie, którzy będą szkolić policję i armię afgańską.
- Jaki jest właściwie stosunek rządu Donalda Tuska do misji w Afganistanie? Politycy Platformy popierali wysłanie wojsk na misję NATO, a teraz z ust wiceprzewodniczącej PO Hanny Gronkiewicz-Waltz słyszymy, że jesteśmy na "bezsensownej wojnie", którą zaczął Bush. Czy taka zmienność opinii nie jest czymś niewłaściwym w chwili, w której żołnierze wysłani tam przez polityków ryzykują i tracą życie?
- Nie chcę komentować słów pani Gronkiewicz-Waltz. Na pewno uczestniczyliśmy w jednej bezsensownej wojnie wywołanej przez Stany - i myślę tu o Iraku. Być może pani prezydent miała na myśli pierwszą fazę operacji w Afganistanie, którą prowadzili Amerykanie pod nazwą "Enduring Freedom". Narobili bałaganu, nie byli w stanie opanować sytuacji i w związku z tym musiała się tym zająć ONZ, a w konsekwencji NATO. W Polsce misję w Afganistanie bardzo mistyfikowano. Brak naszej obecności nie byłby więc tak dramatyczny, jak usiłuje się to przedstawiać. W Polsce jako pierwszy zorientowałem się, co Amerykanie tam wyprawiają i ile nas to będzie kosztowało. Ostrzegałem przed tym od połowy 2002 roku, ale niestety nie na wiele się to zdało. W tamtym czasie byliśmy niestety pod wielkim urokiem, mówiąc delikatnie, nieroztropnej administracji Białego Domu, która rozpoczynała wojny, nie wiedząc, jak je skończyć.
Prof. Roman Kuźniar
Doradca ministra obrony narodowej, politolog, ekspert ds. międzynarodowych, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego