Grzegorz Gielerak

i

Autor: Andrzej Bęben

Nie liczyłbym na szczepionkę - prof. gen. Grzegorz Gielerak o sytuacji z epidemią

2020-06-13 13:30

Szczepionka będzie, albo nie. To nie może być rozwiązanie, któremu się podporządkujemy! Amerykanie w lipcu wejdą dopiero w drugą fazę prac. A co z produkcją?! Mamy obowiązek wykorzystać całą wiedzę i nie liczyć na cud. Inaczej jesienią może być dramat. Błędem jest to, że nie robimy niczego w kierunku podnoszenia naturalnej odporności. Najważniejsze są jednak testy, identyfikacja zarażonych i kwarantanny. Jesienią nie będzie już wymówek.

„Super Express”: - Wzrost zachorowań na Śląsku to druga fala, czy po prostu jedno z niewielu miejsc, w którym zrobiono dokładniej testy?

- Prof gen Grzegorz Gielerak: - Nie traktowałbym tego jako drugiej fali. To po prostu ognisko zakażenia. Standardowa rzecz, z którą mieliśmy już do czynienia np. w Sieradzu. Należy to oczywiście traktować jako miejsce, w którym wirus może przetrwać. To istotne w kontekście zbliżającej się jesieni.

- Obostrzenia poluzowano, wielu ludzi uznało, że z koronawirusem już wygraliśmy. Nie widzę ani na wiecach wyborczych wszystkich kandydatów na prezydenta, ani w knajpach tej ostrożności, dystansu...

- To rozprężenie jest niebezpieczne. Widzę to w szpitalu. Ludzie zachowują się tak, jakie komunikaty otrzymują. Kiedy była informacja, żeby siedzieć w domu, w szpitalu były pustki. Teraz pacjenci z miejsca się pojawili. Niestety przybliża nas do drugiej fali zachorowań jesienią. I to będzie sytuacja nieporównywalnie gorsza niż w marcu.

- Dlaczego?

- W marcu wychodziliśmy z zimy w miesiące cieplejsze. Jesienią będziemy wchodzili w zimę. Warunki bytowania wirusa są dla niego lepsze. Jego inwazyjność większa. Do tego większa podatność na choroby oddechowe powodowane wirusami oddechowymi. Dlatego apeluję o odpowiedzialne zachowania.

- Jako przykład radzenia sobie z koronawirusem podawano Koreę Południową, Austrię. Wykonano tam mnóstwo testów, punktowo…

- I wciąż nie jest za późno na to u nas. Stracony czas będzie dopiero we wrześniu. Identyfikacja osób zarażonych i ich kwarantanna to jedyna, skuteczna metoda ochrony przed skutkami poważnej epidemii. Niektórzy podnosili sprawę testowania wszystkich obywateli, ale to bezsens. Dysponujemy jednak narzędziami informatycznymi, które mogą pokazać, czy dana osoba miała kontakt z osobą zakażoną. Można to wykorzystać.

- Jak?

- Objąć testami duże zakłady pracy, szpitale, szkoły, wojsko, domy pomocy społecznej, ośrodki dla uchodźców itd. Mamy częściową informację, gdzie byli nosiciele i tam też w perspektywie najbliższych tygodni powinniśmy się skierować. Podzielone są też opinie, czy model szpitali jednoimiennych był dobry. Nie mieliśmy prawdziwej epidemii, ale tylko dlatego, że mieliśmy potężną kwarantannę społeczną. Jesienią, kiedy warunki będą gorsze nie będzie już nas stać na taki lockdown.

- Co robiono do tej pory źle? Co zmienić?

- Testy. Identyfikować potencjalnych nosicieli i objąć szczególną ochroną miejsca o których wspomniałem. A także osoby starsze, zwłaszcza w DPS i ośrodkach spokojnej starości. Co do sprawności systemu ochrony zdrowia… Mamy wiele pozytywnych informacji, cieszę się z nich, ale system powinien być bardziej elastyczny.

- To znaczy?

- Każdy szpital powinien być przygotowany na epidemię, a nie tylko jednostki dedykowane. Trzeba to zdecentralizować. We Włoszech większość chorych leczono w warunkach domowych. U nas to funkcjonowało w sposób ograniczony. I jeszcze jedna, ważna rzecz – szczepionka.

- Pomoże?

- To nie może być rozwiązanie, któremu się podporządkujemy! Szczepionka będzie, albo nie. Amerykanie w lipcu wejdą dopiero w drugą fazę prac. A co z produkcją?! Mamy obowiązek wykorzystać całą wiedzę i nie liczyć na cud. Inaczej jesienią może być dramat. Błędem jest to, że nie robimy niczego w kierunku podnoszenia naturalnej odporności. Witamina D, słońce, ruch. Do tego trzeba zachęcać.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

- Pojawił się zarzut, że polska służba zdrowia nie była przygotowana na epidemię.

- Przebieg epidemii zaskoczył znacznie bogatsze i lepiej wyposażone służby zdrowia niż nasza. To pokazuje, że „można się było przygotować” to puste hasło. Niczego nie wiedzieliśmy o koronawirusie, o tym jak z nim postępować. Jesienią nie będzie jednak żadnego rozgrzeszenia.

- Na ile powrót dzieci do szkół i przedszkoli zmienia sytuację? Na ile zmieni to jesienią?

- Dane na temat transmisji wirusa wśród dzieci są bardzo skąpe. Zamknięcie szkół i przedszkoli było przeniesieniem doświadczeń z wirusa grypy na koronawirusa, ale to są dwa różne patogeny… Niewiele jest informacji, czy dzieci w ogóle pośrednicza w transmisji wirusa, czy pośredniczą, a nie mają objawów chorobowych.

- W różnych krajach reagowano różnie.

- Szwajcarzy jako jedni z pierwszych otworzyli przedszkola, choć WHO ich krytykowało. Wolałbym by chwaląc lub krytykując sięgać do rzetelnej wiedzy, a nie do tego, co „się wydaje”. Wiemy, że pomaga identyfikacja i izolacja, pomagają pewne obostrzenia: dystans, częstsze mycie rąk. Po lockdownie choroby brudnych rąk prawie nie są dziś problemem! W ubiegłym roku do czerwca mieliśmy ponad 1000 zachorowań na odrę, dziś mamy 27. Jesienią to jednak nie wystarczy. Jeżeli nie zbudujemy tej sztucznej odporności, to możemy mieć olbrzymi problem. Identyfikujmy zarażonych, prowadźmy kwarantanny i nadzorujmy miejsca, w których transmisja wirusa jest największa i może on przetrwać do zimy.

Prof. dr hab. gen dyw. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego