A potem wszystko wraca do normy. Już nie mówi się o nadmiernym wykorzystywaniu przywilejów, często dla własnej prywaty. Mówi się o koniecznych ułatwieniach dla ciężko harujących na rzecz kraju rządzących.
Czy premier Donald Tusk ma prawo latać rządowym samolotem? Nawet na weekendy, które spędza w domowych pieleszach w Sopocie? Pewnie ma. Tylko po co wcześniejsze obietnice wykorzystania w tym celu tańszych o niebo przelotów krajowych? I po co kolejna maskarada, kiedy już informacja o 26 przelotach rządowym samolotem do domu ujrzała światło dzienne. Po co udawanie, że 27 przelot jest w pełni uzasadniony, bo premier z seniorami z Pomorskiego spotka się akurat w weekend, czyli poleciał do pracy.
Ale niech nikt z polityków opozycji nie śmie premierowi robić z tego zarzutu. Opłatek PiS-u, utrzymywanego z publicznych pieniędzy, za skromne 30 tysięcy (piszemy o tym na str. 3) to w czasach kryzysu fakt wystarczająco kompromitujący.