Beata Szydło, prawa ręka Kaczyńskiego: Nie jestem towarem zastępczym

2010-07-27 4:00

Beata Szydło dla "SE": Aleksandra Natalli-Świat była moją przyjaciółką, wiele mnie nauczyła. Za moją nominacją stoi pracowitość oraz bardzo dobre wyniki pracy u podstaw - w kierowaniu strukturami regionalnymi.

"Super Express": - W wielkich partiach roszady. Wczoraj rozmawialiśmy z nowym wiceprzewodniczącym PO Tomaszem Tomczykiewiczem, dziś przedstawiamy Czytelnikom panią - nowego wiceprezesa PiS.

Beata Szydło: - Tomku, za pośrednictwem "Super Expressu", przyjmij ode mnie gratulacje! Cieszę się z awansu Tomasza Tomczykiewicza, bo jest on moim sąsiadem - dzieli nas dosłownie miedza.

- Tak samo jak Tomasz Tomczykiewicz nie jest pani osobą szerzej nieznaną...

- To prawda, nie jestem politykiem celebrytą.

- Działalność polityczną zaczynała pani od pracy samorządowej. Kiedy zjawiła się pani w Sejmie?

- W 2005 r. z rekomendacji Zbigniewa Ziobry wystartowałam z listy PiS. Choć nie byłam znana powszechnie, to byłam na tyle znana w swoim okręgu wyborczym, żeby wejść do Sejmu z niezłym wynikiem. W Sejmie dużo pracowałam. I to jest główny atut mojej osoby. Zawsze staram się rzetelnie wykonywać swoje obowiązki i uczyć się.

- W tej nauce ktoś pani pomagał w sposób szczególny?

- Bardzo duży wpływ miała na mnie Aleksandra Natalli-Świat, z którą pracowałam w komisji finansów. Wiele mnie nauczyła. Mam nadzieję, że mogę o niej też powiedzieć, że była moją przyjaciółką. Wielki autorytet, wspaniała osoba. I tak się złożyło, że teraz przyszło mi kontynuować to, co ona rozpoczęła - zarówno w komisji finansów, gdzie jestem wiceprzewodniczącą, jak i w partii na stanowisku wiceprezesa.

- Mówi pani, że za pani nominacją stoi pani pracowitość...

- Tak, właśnie ta cecha oraz bardzo dobre wyniki w pracy u podstaw - w kierowaniu strukturami regionalnymi w moim okręgu.

- W wywiadzie dla wczorajszego"Super Expressu" redaktor Piotr Zaremba z "Polska The Times" twierdzi, że był ktoś lepszy na pani miejsce: "Beata Szydło otrzymała nominację na wiceprezesa, bo nie udało się nakłonić do tego Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Podobno odmówiła, bo nie chciała być listkiem figowym w gronie tzw. talibów partyjnych.

- Ja mogę rozmawiać o nominacji Beaty Szydło. Beata Szydło otrzymała nominację i Beata Szydło została wiceprezesem.

- A czy Beata Szydło wie, czy ktoś przed nią otrzymał taką propozycję?

- Nie, tego Beata Szydło nie wie. I to mnie właściwie nie interesuje. Myślę, że moja nominacja jest spowodowana oceną mojej osoby i że nie jestem towarem zastępczym. Nie wiem też, czy Joanna Kluzik-Rostkowska nie chciała być listkiem figowym. Ja na pewno nie zamierzam być paprotką. Mam własne zdanie i potrafię go bronić. Potrafię znajdować także konsensus, a praca w partii jest grą zespołową. Nie zabiegam o własne przywileje, tak jak nie zabiegałam o tę funkcję. Moje prywatne ambicje są dla mnie drugorzędne.

- Eurodeputowany PiS Marek Migalski na swoim blogu z uszczypliwą ironią krytykuje zmiany personalne w partii: "Gdyby zostali wybrani autorzy bardzo dobrego wyniku wyborczego, mogłoby to oznaczać, że nagradza się ich za tę pracę. A to mogłoby rodzić podejrzenia, że ci koniunkturaliści robili to dla zysków osobistych, dla profitów władzy, dla własnej kariery. A tak? Wiadomo - napracowałeś się, chłopie i babo, w kampanii? No to dziękujemy i już. Na coś liczyłeś? Jakichś stanowisk żądać chciałeś? A kysz, siło nieczysta, pożądliwa i lubieżna! Niczego nie dostaniesz, żeby cię następnym razem nie kusiło! Nic nie robiłeś? No to masz awans! Żebyś następnym razem też nic nie robił"…

- W kampanię wyborczą było zaangażowanych bardzo wiele osób - ja również. Oczywiście były osoby, które firmowały tę kampanię swoimi nazwiskami, ale to nie znaczy, że to była kampania dwóch osób. Choć można odnieść takie wrażenie, gdy się posłucha niektórych komentarzy.

- Mówi się, że do władzy w PiS wróciło stare oblicze partii, które odstrasza Polaków. Oddajmy jeszcze raz głos Migalskiemu: "Od czwartego lipca ponosimy same porażki. Jesteśmy w stałej defensywie. Tracimy kolejne punkty. Daliśmy się wpuścić w spór o krzyż, o tragedię smoleńską, zajmujemy się wciąż sobą, a nie rozliczaniem PO z realizacji obietnic wyborczych. W dniu zakończenia kampanii wyborczej rozpoczął się dla PiS zły czas - do czwartego lipca zyskiwaliśmy sympatię i poparcie społeczne, obecnie je tracimy".

- PiS jest partią wielowątkową - można w niej znaleźć różne poglądy. Ale najważ-niejsze jest, aby o sprawach dla Polski kluczowych mówić wspólnym głosem - aby w tych sprawach nasz przekaz był ujednolicony. Oczywiście można stosować retorykę łagodniejszą czy ostrzejszą, ale zawsze najważniejsze jest sedno sprawy. Nie zgadzam się, że zmieniliśmy wizerunek - że najpierw był ostry, a na czas kampanii go złagodziliśmy. My ciągle jesteśmy tym samym Prawem i Sprawiedliwością. Kampania wyborcza oczywiście rządzi się swoimi prawami, ale stawiamy cały czas te same problemy i te same cele.

- Tak, te same cele. Ale mieliście je osiągać innymi metodami. Przypomnę: hasłem "pokój" i dbaniem o zgodę narodową.

- Ale to nie my burzymy w tej chwili zgodę narodową. Przeciwnie, dążymy do niej. Jednak nie może być tak, że to hasło ma zamknąć wszystkie tematy. Bo czy zgoda narodowa miałaby oznaczać, że zgadzamy się w całości na wizję PO, na każdy aspekt jej postępowania, i nie stawiamy żadnych pytań? Platforma próbuje nam przykleić łatkę wichrzycieli, żeby przykryć czymś swoje nieróbstwo.

Beata Szydło

Samorządowiec, była radna powiatu oświęcimskiego i burmistrz gminy Brzeszcze, posłanka PiS