"Super Express": - Dlaczego Niemcom tak bardzo zależy na budowie Gazociągu Północnego?
Jens Mueller: - Ten gazociąg jest istotny nie tylko dla Niemiec, ale dla całej Europy. Dlatego już od 2000 roku Unia Europejska uważa go za projekt priorytetowy. Jest realizowany zgodnie z wytycznymi tzw. programu Sieci Transeuropejskich, który zakłada rozbudowę i modernizację europejskiej infrastruktury. Istota tego przedsięwzięcia polega na tym, że Gazociąg Północny ma możliwość dostarczania dodatkowych 25 proc. gazu, którego Europa może w przyszłości potrzebować. Podobnie rzecz się ma z Nabucco, Gazociągiem Południowym czy terminalami skroplonego gazu LNG.
- W Polsce projekt Nord Stream budzi jednak wiele kontrowersji. Gdy zostanie zrealizowany, będziemy otoczeni rurami z rosyjskim gazem...
- Polska jest żywo zainteresowana dywersyfikacją dostaw gazu, stąd wasza niechęć do przedłużenia kontraktów z Rosją. Aby ten cel osiągnąć, macie do wyboru kilka alternatywnych rozwiązań. Jedno z nich to zawarta niedawno przez wasz kraj umowa z Katarem na dostawy gazu LNG. Inną drogą dywersyfikacji jest planowany rurociąg Baltic Pipe łączący Polskę z Danią. Trzecia możliwość przewiduje bezpośrednie pobieranie gazu z Niemiec. Biorąc pod uwagę wszystkie te warianty, nie widzę żadnych powodów, by Polska czuła się zagrożona utratą niezależności energetycznej.
- Większość Polaków nie podziela jednak pańskiego optymizmu. Zapewne słyszał pan głosy pełne obaw, a nawet określenia porównujące Nord Stream do nowego paktu Ribbentrop-Mołotow?
- Już w 2007 roku wasz rząd stwierdził jednoznacznie: "Nie chcemy więcej gazu ze Wschodu!" - właśnie dlatego, że chciał uniknąć tej zależności. Dziś Polska nie potrzebuje dodatkowych ilości gazu. Potrzeba ta może się pojawić, gdy elektrownie węglowe będą zastępowane elektrowniami gazowymi. Ale takich planów w tej chwili nie ma. Jeżeli Polska dalej będzie trzymała kurs dywersyfikacji dostaw gazu i np. rozpocznie budowę elektrowni jądrowej, nie macie się czego obawiać.
- A co z ekologicznym aspektem Gazociągu Północnego?
- Istotnie, to duże wyzwanie, zwłaszcza jeśli chodzi o leżące na dnie Morza Bałtyckiego pozostałości po wojennym sprzęcie. Ten sam problem dotyczy jednak każdej rozbudowy infrastruktury na Bałtyku. Jest przecież gazociąg z Litwy do Szwecji, z Estonii do Finlandii, istnieje projekt gazociągu między Polską a Danią.
- W takim razie dlaczego podkreśla się, że to właśnie projekt Nord Stream może doprowadzić do nieodwracalnych zmian środowiska?
- Przeprowadziliśmy bardzo szeroko zakrojone badania ekologiczne. Wydaliśmy 100 milionów euro na oszacowanie negatywnego wpływu, jaki nasza inwestycja może mieć na środowisko Bałtyku. I możemy śmiało powiedzieć, że ten wpływ został poważnie ograniczony.
- Kiedy Gazociąg Północny zostanie oddany do użytku?
- Projekt musi zostać teraz zatwierdzony przez rządy - niemiecki i rosyjski. I nie jest to wcale formalność, przynajmniej jeśli chodzi o Niemcy. Zanim otrzymamy zielone światło od obu rządów, musimy jeszcze spełnić wiele wymagań. Jeśli jednak wszystko pójdzie po naszej myśli, chcielibyśmy zacząć budowę Nord Stream w kwietniu 2010 roku, zakończyć budowę jednej z dwóch odnóg w 2011, a budowę drugiej rok później.
Jens Mueller
Rzecznik konsorcjum Nord Stream