"Super Express": - Jak pan podsumuje swoją misję eksperta akredytowanego przez polską stronę przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK)?
Płk Edmund Klich: - Żałuję, że nie dostałem z MAK większej ilości dokumentów, dowodów. W tych pismach, które ostatnio wysłałem do Rosjan, opierałem się zawsze na załączniku nr 13 konwencji chicagowskiej. Punkt 5.25 wyraźnie mówi o prawach akredytowanego i jego doradców. Pisma te mogą być dowodami na to, że nie zawsze Rosjanie stosują się do tejże konwencji.
Przeczytaj koniecznie: Klich przekazał MAK list z zastrzeżeniami: Odczuwam niedosyt, nie mamy wielu dokumentów
- Czyli ostatnie dokumenty, jakie pan otrzymał od Rosjan, nie są dla pana satysfakcjonujące?
- Są czy nie są - teraz wielką rolę ma komisja ministra Jerzego Millera, która przygotuje odpowiedź na raport MAK. Ja będę współpracował z komisją w zależności od jej potrzeb. Podkreślam jednak, że nasza współpraca z MAK właśnie się zakończyła. Przekazana nam książeczka obsługi samolotu nie ma znaczenia przełomowego, bo nic nie wskazuje na to, że samolot miał problemy techniczne. Ona tylko potwierdza, że Tu-154 był sprawny - i tak też według mnie było. Natomiast do wyjaśnienia tego, dlaczego samolot lądował w tak złych warunkach pogodowych, zdecydowanie nic nie wnosi.
- O jakie dokładnie dokumenty poprosił pan Rosjan na odchodnym?
- Już od dawna się o nie ubiegałem. Chodzi o dokumenty związane z procedurami obowiązującymi na lotnisku w Smoleńsku (działanie odpowiednich służb, wyposażenie itd). Na moje prośby Rosjanie nie odpowiedzieli pozytywnie. Poinformowali jedynie, że ustosunkują się do tego w raporcie końcowym MAK. Czy to zrobią, zobaczymy.
- Rosjanie twierdzą też, że cały lot odbywał się według procedur cywilnych, a nie wojskowych...
- I dlatego mówią, że dokumentacja techniczna lotniska nie ma znaczenia dla badania katastrofy i w końcowym raporcie nie uwzględnią rozmów i działań z wieży kontrolnej na lotnisku Siewiernyj.
Patrz też: Bogdan Klich: Tu-154M to dobry samolot. Będzie dalej woził polskich VIP-ów!
- Jak brak tych dokumentów będzie rzutował na polskie śledztwo?
- Nie zmieni on znacząco jego kierunku. Ale gdybyśmy nimi dysponowali, wszystkie zebrane przez nas wnioski i dane o końcowej fazie lotu zostałyby podparte dowodami. Te dokumenty pozwoliłyby stwierdzić, czy wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, czy nie.
Płk Edmund Klich
Ekspert ds. lotnictwa akredytowany przy MAK