Caroline Pigozzi

i

Autor: archiwum se.pl

Caroline Pigozzi: Nie doceniacie kardynała Dziwisza

2013-05-29 4:00

Watykanistka "Paris Match" o kulisach władzy w Stolicy Apostolskiej

"Super Express": - Jest pani autorką książki "Watykan niedyskretnie". Zazwyczaj taki tytuł oznacza pieniądze, spiski, seks, narkotyki...

Caroline Pigozzi: - Nie w przypadku Watykanu (śmiech). I bez tego Watykan jako kościelna monarchia absolutna wzbudza odpowiednie zainteresowanie.

- Papież Franciszek pasuje do tej monarchii?

- Już na początku zaprezentował zmianę podejścia. To, że staje na czele instytucji, która też wpływa na swego przywódcę, na pewno sprawi, że poczuje na sobie te 20 wieków tradycji. Pojawią się też rzeczy, które przypomną mu o granicach tego otwarcia...

- Na przykład?

- Choćby ta kampania, w której nowego papieża oskarżano o współpracę z argentyńską juntą wojskową, o wydawanie jej księży...

- Kampania szybko się skończyła. Zdyskredytowana przez jednego z owych księży.

- Tak, ale tylko dlatego, że była prowadzona w bardzo amatorski i głupi sposób. Nie zmienia to jednak tego, że opinie o kardynale Bergoglio jako człowieku różniącym się od wielu hierarchów Kościoła wcale nie są przesadzone. I to może nieco Watykan zmienić.

- Piszemy dziś w "Super Expressie" o liście papieża do przyjaciela, w którym pisze, że chodzi w wiele miejsc piechotą, nie będzie mieszkał w pałacu. Podkreśla, że nie będzie się zmieniał w 76. roku życia, bo by go to ośmieszało.

- To bardzo w jego stylu. Bergoglio zanim został papieżem, prowadził życie bez przepychu. Nie przepadał za Watykanem. Jako kardynał przyjeżdżał i szybko wyjeżdżał. Różnica między nim a Benedyktem XVI widoczna jest gołym okiem. I nie wynika tylko z charakterów. Ratzinger, zanim został papieżem, był przez lata obecny w Watykanie jako szef jednej z najważniejszych kongregacji, bliski współpracownik papieża. Był kandydatem "watykańskim". Bergoglio został papieżem jako kandydat z zewnątrz.

- Jego wybór był zaskoczeniem? Niektórzy podkreślali, że nie, gdyż zajął drugie miejsce po Ratzingerze na poprzednim konklawe...

- Był zaskoczeniem. Poprzednim razem mediolański kardynał Carlo Marini był jednym z faworytów. I odmówił ze względu na podeszły wiek. Miał wówczas 78 lat. Obecny papież został wybrany jako 76-latek. Drugie miejsce sprzed lat nie oznaczało automatycznie roli faworyta.

- Jak wygląda papieska "kampania wyborcza"?

- Kardynałowie nie mówią niczego wprost. Wszystko jest niedopowiedziane. Subtelne. Trudno się zorientować, co jest prawdą, a co grą. Jeden z moich dobrych przyjaciół, włoski kardynał, powiedział mi tuż po abdykacji Benedykta XVI, że następnym papieżem będzie Bergoglio. Nie napisałam tego, nigdy bym nie uwierzyła. Myślałam, że to część gry.

- Dlatego media tak rzadko trafiają z kandydatem?

- Nie tylko. Tu jest też problem spalania kandydatów. Włoski kardynał Angelo Scola nie został wybrany ze względu na media. W prasie okrzyknięto go już pewnym nowym papieżem i hierarchowie w Watykanie uznali, że niedopuszczalne jest to, żeby dziennikarze wybierali im papieża. Media często kierują się myśleniem życzeniowym, jak przy ocenie możliwości wyboru czarnoskórego papieża z Afryki.

- Nie miał szans?

- Nie. To był wymysł mediów anglojęzycznych. Wynik political corectness. Wymyślili, że to ładnie wygląda. Po czarnoskórym prezydencie w USA - czarnoskóry papież.

- Przecież wszyscy twierdzą, że Afryka to przyszłość Kościoła.

- Bo to prawda. Tyle że jest to region, który szalenie trudno kontrolować. Z wieloma afrykańskimi biskupami było w przeszłości wiele problemów. Nagle okazywało się, że gdzieś na boku mieli kobietę i dzieci. Dla Watykanu to zbyt duże ryzyko. Wyobraźmy sobie, że po wyborze papieża nagle w mediach pojawia się jego pełnoletni syn!

- Abdykacja Benedykta XVI wiele zmieniła w Watykanie?

- Tego jeszcze nie wiadomo. Wśród kardynałów niezadowolenie z tego powodu było dość powszechne. Jednym z niewielu kardynałów, który otwarcie to powiedział, był kardynał Stanisław Dziwisz. On, z jego pozycją, mógł jednak sobie na to pozwolić.

- Pozycja kardynała Dziwisza jest w Watykanie tak mocna?

- Bardzo mocna. Mam wrażenie, że wiele osób nie docenia jego pozycji i wpływów. Choć przecież czas spędzony przy papieżu Janie Pawle II powinien to uzasadniać. To naprawdę mistrz rozgrywek politycznych w Watykanie. I wyraził głośno to, co myślała i mówiła między sobą zdecydowana większość kardynałów. Obawiali się, że ta decyzja sprowadza urząd papieża do poziomu pracy, którą się kończy po osiągnięciu wieku emerytalnego. Na trwałe. Takimi decyzjami papieże tworzą przecież historię.

Caroline Pigozzi

Watykanistka "Paris Match"