"Super Express": - Premier Tusk zagwarantował Grecji pomoc finansową w ramach unijnego mechanizmu finansowego, a premier Czech stwierdził stanowczo: "Pomoc dla Grecji bez naszego udziału". Powinniśmy iść drogą naszego południowego sąsiada?
Andrzej Sadowski: - To kwestia argumentacji. Np. premier Słowacji powiedziała, że dopóki Grecy mają wyższe emerytury niż Słowacy, nie ma żadnego powodu, żeby jej kraj miał Grecji pomagać.
- Nasz wkład wyniósłby jedynie 250 mln euro przy łącznej wysokości 90 mld drugiej transzy. To kropla w porównaniu do tego, co zapłacą podatnicy niemieccy czy francuscy.
- To jest ich problem, a nie nasz. My nie powinniśmy dawać nawet złotówki. Przecież to nie są pieniądze dla Grecji, ale głównie dla banków Niemiec i Francji, które prowadziły spekulacyjną działalność na greckim długu. I w momencie, gdy wiadomo było, że Grecja ma bardzo poważne problemy finansowe, te banki nadal angażowały się w kupowanie greckich papierów. Nasze instytucje nie były w tę operację zaangażowane. Dlaczego więc polscy podatnicy mają finansować spekulacyjne działania banków Niemiec i Francji?
Patrz też: Czym grozi UPADEK GRECJI, co się stanie, gdy Grecja ZBANKRUTUJE - Gomułka, Kołodko
- Może w imię solidarności? Sami tak często o nią apelujemy, domagając się równych dopłat dla rolników i funduszy na modernizację kraju...
- Kompletna bzdura. Nie tak dawno Estonia przechodziła równie dramatyczny kryzys, co Grecja. I co? Polski rząd przyszedł Estończykom z pomocą? Nie. Czy mówiono wówczas w Europie o solidarności? Też nie. Jednego dnia rząd estoński obniżył wypłatę emerytur o 20 proc. oraz wynagrodzenia w sektorze publicznym. Jednak potrafili sami przeprowadzić na tyle radykalne zmiany, żeby wejść do strefy euro. Rząd niemiecki stosuje hazard moralny i szantażuje inne kraje takimi wielkimi słowami, jak "solidarność europejska".
- A jednak, gdy Polska znalazła się na skraju bankructwa w okresie transformacji, otrzymaliśmy międzynarodową pomoc.
- Część naszych zobowiązań była niespłacalna, więc doszło do ich redukcji. Ale rząd polski też podjął wtedy radykalne reformy mające na celu przywrócenie wolności gospodarczej. Sami sobie pomogliśmy, Estończycy też. Dlaczego Grecy nie mieliby? Swego czasu również rząd Rosji sprzedawał na bardzo wysoki procent swoje papiery dłużne różnym znanym funduszom. W pewnym momencie powiedział, że zawiesza spłatę tak wysokich odsetek i w efekcie doszło do redukcji zobowiązań rządu rosyjskiego.
- Nie wierzy pan w skuteczność wynegocjowanego teraz pakietu ratunkowego dla Grecji?
- To nie jest żaden pakiet ratunkowy! Prawdziwy pakiet Grecja sama sobie funduje, wdrażając program oszczędnościowy. Premier Papandreu powiedział, że kraj nie może być zdrowy gospodarczo, jeśli połowa obywateli pracuje w sektorze rządowym. A ten jest dziś tak rozdęty, że sektor prywatny nie jest w stanie na niego zapracować.
- A wiarygodność i konsekwencja Polski na arenie międzynarodowej? Już raz się dołożyliśmy do pierwszego "greckiego pakietu".
- I nic dobrego z tego nie wyszło. Banki nadal finansowały dług Grecji, uznając, że Unia Europejska i inne kraje jeszcze raz za to zapłacą. Dziś więc, gdy historia się powtarza, polski premier nie powinien jeszcze raz finansować banków, które tę operację zadłużania Grecji tylko nakręcały. Nie dość, że sami jesteśmy zadłużeni, to teraz musimy zaciągnąć kolejne zobowiązania na rynku międzynarodowym po to, żeby je następnie oddać i jeszcze za to płacić. W ten sposób ponosimy podwójne koszty tej tzw. pomocy.
- Czyli powinniśmy zostawić Grecję samą sobie?
- Ale te pieniądze nie są dla rządu ani narodu greckiego. W Grecji nie ma powodzi, suszy czy pożarów, które by uzasadniały jakąkolwiek pomoc z naszej strony. Powtarzam: mówimy tu o utrzymaniu zysków banków.
- Grecja w końcu spłaci dług czy zbankrutuje?
- To nie jest kwestia bankructwa. Polska nie zbankrutowała w 1989 roku, bo doszło do redukcji zobowiązań. W obecnej sytuacji sama Grecja nie podoła spłacie długu i potrzebne będą rozwiązania dotyczące renegocjacji zadłużenia i jego redukcji. Jeżeli niemieckie i francuskie banki dają pieniądze dłużnikowi, który nie jest wypłacalny, licząc na to, że ktoś inny za to zapłaci, to takie celowe działanie powinno zostać ukarane. Grecja nie powinna spłacać długu w obecnej wysokości, a straty z tego tytułu poniosą prywatni wierzyciele. Strefie euro grozi rozpad tylko wtedy, gdy rząd Niemiec faktycznie będzie się upierał, by inne kraje były zmuszane do ratowania dobrego zysku banków niemieckich.
Andrzej Sadowski
Ekonomista, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha