"Super Express": - Objął pan władzę w TVP, zdążył rozejrzeć się po firmie. Jaki jest bilans rządów na Woronicza pańskiego poprzednika, p.o. prezesa Piotra Farfała w TVP? W jakiej sytuacji znajduje się dziś telewizja publiczna?
Bogusław Szwedo: - Dobrą zasadą w biznesie jest powstrzymywanie się od ocen poprzedników. Postanowiłem zatem publicznie nie recenzować rządów poprzedniego prezesa TVP. Muszę jednak uczynić jeden wyjątek. Chyba po raz pierwszy w życiu gospodarczym naszego kraju zdarzyło się, że odwołany prezes nie chciał wpuścić na teren spółki nowych, legalnie wybranych władz. W ten sposób w zasadzie cały wrzesień w TVP można uznać za zmarnowany.
- Nie chce pan o tym mówić, ale ma pan zapewne wiele krytycznych uwag wobec TVP Farfała. Zapytam inaczej: które programy z czasu jego rządów podobały się panu najbardziej?
- W TVP od zawsze były programy i byli dziennikarze, którzy cieszą się popularnością i sympatią widzów. I nie jest to zasługa tego czy innego prezesa. Ostatecznie o obecności programów czy poszczególnych dziennikarzy decydują widzowie, którzy każdego dnia głosują na nich swoimi pilotami.
- Czy pańskim zdaniem jest sens, żeby TVP, zwłaszcza w czasie kryzysu, inwestowała bądź przepłacała za nieco przechodzone gwiazdy i prezenterów?
- Nie przyjmuję użytego przez pana pojęcia "nieco przechodzonych prezenterów". Jeśli chodzi o wiek metrykalny, to badania opinii społecznej pokazują, że widzowie cenią sobie wiarygodność wynikającą z wieloletniego doświadczenia. Dam panu przykład. W ścisłej czołówce rankingów popularności i wiarygodności stale znajduje się prezenter "Panoramy" Andrzej Turski, który jest już mężczyzną w wieku dojrzałym.
- Chodziło mi raczej o zamienianie się stołkami przez te same nazwiska w trzech głównych stacjach telewizyjnych. To wydaje się zmorą telewizji. Być może TVP powinna promować nowe postacie?
- To prawda, że telewizja opiera się na gwiazdach, ale oprócz prezencji ludzie cenią sobie charyzmę, klasę i kompetencje. I to w TVP ukształtowały się największe gwiazdy polskiego rynku telewizyjnego. Najwyraźniej telewizja publiczna ma dużą umiejętność odkrywania i kształtowania telewizyjnych osobowości. Chciałbym jednak, żeby nowe władze spółki potrafiły stworzyć takie warunki, aby te gwiazdy chciały w TVP pozostać.
- W rozmowie z "Super Expressem" szef KRRiT Witold Kołodziejski stwierdził, że będzie pan p.o. prezesa przez 3 miesiące i z tego względu nie będzie pan miał szans na dokonanie zbyt wielu zmian. Co zamierza pan zrobić na Woronicza w tym czasie?
- W środę Rada Nadzorcza oficjalnie ogłosiła konkurs na stanowisko prezesa i trzech członków zarządu. Zostanie on rozstrzygnięty w ciągu miesiąca, więc już w drugiej połowie listopada powinniśmy znać nowe władze TVP. Rzeczywiście, w tak krótkim czasie żadnych zmian zasadniczych i strukturalnych wprowadzić się nie da. Nie byłyby one nawet wskazane. Można jednak dokonać wielu drobnych, acz pożytecznych zmian. Na przykład już pierwszego dnia anulowałem idiotyczny zakaz emitowania wyników sondaży poparcia dla partii politycznych na antenach TVP.
- Pojawiły się plotki, że w nadchodzącym konkursie będzie pan chciał wystartować na stanowisko prezesa. Co zmieniłby pan w TVP, wygrywając ten konkurs?
- Ma pan rację, to są tylko plotki. Nie wystartuję w konkursie. Moją misją jest sprawne przeprowadzenie TVP do momentu wyboru nowego zarządu. A powiedzenie o buławie w plecaku dedykuję moim sympatykom i malkontentom.
- Zapowiadał pan, że interesuje pana stan finansów TVP. W takiej sytuacji trzeba będzie zapewne odchudzić nieco budżet, także z sutych kontraktów z gwiazdami. Spekuluje się o odejściu kilku osób, w tym nieprzedłużeniu kontraktu z Tomaszem Lisem...
- Wszelkie kwestie programowe to prerogatywa szefów anten. Mam do nich zaufanie i osobiście nie zamierzam ingerować w ich kompetencje. I odsyłam z tymi pytaniami do nich. Nie jest tajemnicą, że sytuacja finansowa TVP nie jest najlepsza i dlatego każdą złotówkę przed jej wydaniem musimy oglądać trzy razy.
- A propos anten. Polityczny podział stanowisk w mediach publicznych jest faktem. Do telewizji wracają dziś ludzie zarówno PiS, jak i SLD. Czy to połączenie ognia z wodą może się udać?
- Najważniejsze jest to, że na Woronicza pracują dziś ludzie, których łączy przekonanie, że silna telewizja publiczna jest jedną z najważniejszych instytucji nowoczesnego europejskiego państwa. Bez TVP debata publiczna będzie bardzo uboga, gdyż miliony "zwykłych" obywateli zostaną z niej wykluczone.
Bogusław Szwedo
P.o. prezesa TVP, oddelegowany przez Radę Nadzorczą TVP