Łukasz Warzecha pisze o konsekwencjach unijnej polityki klimatycznej, przekonując, że uderzy nas to wszystkich po kieszeniach. "Ma być opodatkowane paliwo lotnicze, co oznacza, że skończy się w Europie tanie latanie, do którego państwo przywykli i pewnie tęsknią. Podróże lotnicze będą dla bogatszych. Ubożsi autem raczej też w dalszą podróż nie pojadą, bo od 2035 r. KE chce nałożenia na przemysł samochodowy takich norm emisji, które w praktyce zabiją silniki spalinowe" - pisze Warzecha. Ma rację? Boicie się? Komentujcie!
Zielona komuna europejska
Proszę państwa, mogę to już oficjalnie ogłosić: na czele Unii Europejskiej stoją zieloni komuniści. Atrakcje Peerelu powracają w nowej postaci: będą podróże dla wybranych, samochody dla ustosunkowanych bogaczy – ba, może być nawet ambitniej niż było za komuny: prąd będzie także tylko dla bogaczy.
To ironia, ale gorzka i alarmująca. Przedwczoraj w cieniu awantury między polskim Trybunałem Konstytucyjnym a TSUE Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, ogłosił plan, o którym wcześniej już mówił, że „zmieni życie każdego obywatela w UE”. Ten plan śmiało można nazwać Planem Zielonej Komuny. Każdemu z państwa radziłbym tę właśnie sprawę śledzić znacznie uważniej niż awanturki panów Piotrowicza, Bodnara i Izby Dyscyplinarnej, ponieważ – o ile plan Timmermansa zostanie zaakceptowany, a jest to na razie propozycja KE – uderzy to w państwa życie i portfele bardziej niż cokolwiek dotąd.
Oto kilka konkretów. Dodatkowo ma być opodatkowane paliwo lotnicze, co oznacza, że skończy się w Europie tanie latanie, do którego państwo przywykli i pewnie tęsknią. Podróże lotnicze będą dla bogatszych. Ubożsi autem raczej też w dalszą podróż nie pojadą, bo od 2035 r. KE chce nałożenia na przemysł samochodowy takich norm emisji, które w praktyce zabiją silniki spalinowe. Będą więc państwo skazani na drogie i niepraktyczne autka na baterię. A nawet, jeśli będą na nie jakieś dopłaty, to przecież z naszych podatków. Do systemu handlu emisjami ma być włączony transport drogowy – proszę się więc przygotować na radykalny wzrost cen właściwie wszystkiego, bo przecież część ceny towarów to transport.
To tylko niektóre skutki. Timmermans powiada: „Wymagamy od naszych obywateli dużo, ale robimy to w szlachetnym celu”. To fraza w swej istocie iście leninowska. Nie mogę państwu napisać, co odpowiedziałbym Timmermansowi, bo nie opublikowano by mi tego.
Najważniejsze jest teraz pytanie, co zrobi polski rząd, by uratować nas przed tym szaleństwem. Obawiam się, że niewiele, bo mamy za sobą całą serię ustaleń, w ramach której Mateusz Morawiecki godził się na wszystko. Nasze pole manewru zmniejszyło się radykalnie.
Muszę więc napisać coś, co – jak sądziłem – nigdy nie przejdzie mi przez klawiaturę: propozycje KE to wymierny, konkretny powód, aby zacząć brać serio dyskusję o polexicie. Chyba że chcą państwo żyć w zielonej komunie.