Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

i

Autor: Anna Abako/East News Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

Negocjacje nie zakończą rosyjskiej inwazji. Ekspert prognozuje przebieg wojny w Ukrainie

2022-04-04 4:30

Jak i kiedy zakończy się wojna na Ukrainie? - Wygląda na to, że poza Donbasem Rosja rezygnuje z wielkich ofensyw, ale jednocześnie stawia na powolne wykrwawianie Ukrainy w sensie militarnym i gospodarczym. Pytanie, które warto tu postawić jest takie: komu – Rosji czy Ukrainie – bardziej wystarczy wytrwałości – zastanawia się Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z Tomaszem Walczakiem dziennikarzem „Super Expressu”. Wywiad z ekspertem przeczytasz w tym artykule

Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z Tomaszem Walczakiem dziennikarzem „Super Expressu” analizują obecną sytuację na Ukrainie i możliwe scenariusze zakończenia konfliktu. - W ubiegłym tygodniu Rosja zapowiedziała drastyczne ograniczenie działań wojennych wokół Kijowa i Czernihowa oraz skupienie się na wojnie w Donbasie. Słyszymy już, że siły rosyjskie powoli opuszczają północny front. Czyżby otwierał się nowy rozdział tej wojny? - rozpoczyna rozmowę Walczak

Wojciech Konończuk: - Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście mamy kolejny etap tej wojny. Siły rosyjskie opuściły okolice Kijowa i cały obwód kijowski, i z północy przerzucane są do Donbasu. To by oznaczało, że Rosjanie redukują swoją obecność w północnej części Ukrainy, ale z niej nie rezygnują, bo wciąż są w obwodzie czernihowskim i sumskim. Strategicznie skupiają się na Donbasie i cały czas operują na południu.

- Można odnieść wrażenie, że Rosjanie wracają do swoich planów z 2014 r. opanowania tzw. Noworosji, czyli południowych regionów Ukrainy od Donbasu po granicę z Mołdawią. To są obecnie ambicje Putina?

- Widoczne są wysiłki Rosji, by utrzymać kontrolę nad wybrzeżem Morza Azowskiego, które jest lądowym łącznikiem między anektowanym Krymem a okupowanym Donbasem. W zasadzie brakuje im tylko zdobycia Mariupola. W pełni opanowali obwód chersoński i częściowo mikołajowski. Zresztą, co tam obserwujemy, to nie są to działania, które prowadziłyby do przekazania tych terytoriów Ukrainie po podpisaniu porozumienia pokojowego.

Fotoreporter pokazywał bestialstwo Rosjan. Właśnie został znaleziony martwy

- Rosjanie szykują się tam na dłuższą obecność?

- Wygląda to na początek długiej okupacji. Z perspektywą ustanowienia tam tzw. „republik ludowych”, czyli czegoś, co znamy od 2014 r. z Doniecczyzny i Ługańszczyzny. Trwa praca psychologiczno-propagandowa z mieszkańcami. Trwają represje wymierzone głównie w lokalne elity. Dochodzą do nas informacje o zastraszaniu miejscowej ludności. To wszystko wygląda na przygotowanie w tej czy innej formie do utrzymania trwałej kontroli nad tymi terenami.

Putin jest oszukiwany przez swoich!? Generał rezerwy Jan Rajchel jasno: Myślę, że Putin...

- Myśli pan, że Rosjanie będą podejmowali próby zdobycia Odessy, bez której tzw. Noworosji nie będzie?

- Sprawa Odessy pozostaje otwarta. Jak na razie nie doszło do spodziewanego desantu morskiego, ale Ukraińcy przekonują, że Rosjanie z niego nie zrezygnowali i być może jest to kwestia czasu.

- Wspomnieliśmy o wzmacnianiu sił na południu, ale chyba nie ma co liczyć, że z północy Ukrainy Rosjanie znikną na dobre.

- Rosjanie pozostawili część sił na północny , oraz po stronie białoruskiej, by wiązać siły ukraińskie i nie pozwolić na ich przerzucenie do Donbasu czy na południe Ukrainy.

- Pana zdaniem, można wierzyć Rosjanom, którzy mówią ustami gen. Siergieja Rudskoja ze rosyjskiego Sztabu Generalnego, że atak na Kijów czy Czernihów był tylko zasłoną dymną i odwróceniem uwagi od południa kraju?

- Tego, co mówi Kreml, generalnie nie należy przyjmować jako coś wiarygodnego. Rzadko im się zdarza nie kłamać. W tym momencie Rosjanie próbują robić dobrą minę do złej gry, przekonując, że Kijów od początku nie był ich celem. To jest oczywiście kłamstwem. Rosyjskie założenia w tej wojnie zakładały zajęcie dużych miast ukraińskich w pierwszych dniach wojny, w tym Kijowa. To się, oczywiście, nie udało. Teraz muszą więc pokazywać, że nie to było celem działań wojennych.

- Ukraińcy mówią już o tym, że wygrali bitwę o Kijów. Rzeczywiście, ukraińskiej stolicy nie grozi już zajęcie?

- Do bitwy o sam Kijów nie doszło. Walki trwały na przedmieściach stolicy w odległości 20-50 km od centrum miasta. Przez działania wojenny zostały zniszczone miasta satelickie stolicy – podkijowskie Piaseczna i Pruszkowy. Po zajęciu przez Ukraińców Buczy świat obiegły przerażające zdjęcia masowych zbrodni rosyjskich. Natomiast do Kijowa Rosjanie w końcu nie weszli. To by się dla nich wiązało z długimi, bardzo trudnymi i pozbawionymi gwarancji powodzenia walkami ulicznymi. Samo w sobie dawałoby to przewagę obrońcom miasta. Na tym etapie wojny to, co możemy wykluczyć, to rosyjska próba zdobycia Kijowa, do czego nie dojdzie.

Gen. Polko: Ukraina wybiła zęby "niezwyciężonej armii". Rosja nie ma prawa wygrać wojny

- Na froncie południowym, w przeciwieństwie do północnego, Rosjanie prowadzą dość sprawne jak na tę wojnę działania. Teraz kiedy przerzucą tam większe siły, możemy spodziewać się jeszcze większych problemów dla ukraińskiej armii? A może ta siła niewiele zmieni i Ukraińcy mają na tyle sił, by prowadzić tam skuteczne kontrofensywy?

- Przejście na tym froncie do ofensywy nie będzie dla ukraińskiej armii łatwe, choć nie jest to przecież niemożliwe. Jeśli zelżeje presja militarna na północy, jest szansa, że przynajmniej część sił ukraińskich i będzie można przerzucić na południe. Czy uda im się jednak odzyskać teren i doprowadzić od oswobodzenia choćby Chersonia? Dziś nie da się na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno stanie się to celem Ukrainy, szczególnie jeśli Rosja nadal będzie tracić żołnierzy w takim tempie jak w pierwszych pięciu tygodniach wojny.

- A propos tego, co dzieje się na frontach tej wojny. Amerykańskie służby twierdzą, że Władimir Putin jest oszukiwany przez swoich generałów i nie ma pełnego obrazu tego, jak jego armia najeźdźcza nie radzi sobie w Ukrainie. Myśli pan, że to w ogóle możliwe, żeby Putin był tak oderwany od wojennej rzeczywistości?

- Wydaje się, że Putin był dezinformowany przed wybuchem wojny. Zapewne obiecywano mu, że potrwa krótko oraz przyniesie szybkie i zdecydowane zwycięstwa Rosji. Obraz, który wówczas dostawał zakładał, że ukraińska armia jest słaba, społeczeństwo nie będzie chciało walczyć. W to jestem w stanie uwierzyć. Natomiast jeśli ktoś przekonuje, że Putin po pięciu tygodniach wojny, która miała trwać kilka dni, nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, to, moim zdaniem, jest to dużą naiwnością. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że sam Putin nie wyciąga wniosków z przedłużającej się wojny.

- No właśnie, bo nawet jeśli prawdą jest to, że ogląda tylko kremlowskie kanały telewizyjne, to nawet tam usłyszy od zawodowych propagandystów jeremiady, że Rosja sobie w tej wojnie nie radzi.

- Dokładnie. Nawet w propagandzie telewizyjnej słychać głosy poirytowania, że tak długo to trwa.

- Pojawiły się sondaże niezależnego Centrum Lewady, które pokazują znaczący wzrost poparcia dla Putina i przekonania, że sprawy w Rosji idą w dobrym kierunku. Myśli pan, że to może przysłaniać rzeczywistość – koszty militarne, gospodarcze i polityczne, które niesie ta wojna, dlatego tę wojnę ciągnie?

- Putin jest w sytuacji, w której z wojny już nie może się tak po prostu wycofać. To by oznaczało katastrofę, także osobiście dla jego pozycji politycznej. To wojna, która dotyczy nie tylko przyszłości Ukrainy, ale również przyszłości władzy i reżimu Putina. Nie może więc sobie pozwolić na sytuację, która zostanie odebrana w Rosji jako jego porażka. Siły rosyjskie muszą modyfikować wyjściowe założenia, bo ta wojna nie wygląda tak, jak wyglądać miała. Nie wycofają się z niej jednak, dokąd nie osiągną przynajmniej części celów. Oczywiście, jest pytanie, czy w ogóle będą je w stanie osiągnąć, czy jednak siłom ukraińskim, tak jak do tej pory, uda się je pokrzyżować.

- Na razie celem minimum dla Rosji wydaje się wyrąbanie sobie korytarza lądowego między Donbasem a Krymem, o czym wspomniał pan na początku. Jeśli nie uda się nic więcej, to właśnie może ogłosić swoim zwycięstwem?

- Dokładnie tak. Tym bardziej, by ten cel osiągnąć, brakuje im tylko – albo aż – zdobycia Mariupola, którego Ukraińcy uparcie nie chcą poddać. Ale siły rosyjskie na tym odcinku jednak sukces odnotowały – jest nim już samo to, że bez większych walk ten korytarz udało im się wywalczyć.

- A widzi pan jeszcze jakieś szersze niż ten odcinek cele rosyjskie?

- Wygląda na to, że poza Donbasem Rosja rezygnuje z wielkich ofensyw, ale jednocześnie stawia na powolne wykrwawianie Ukrainy w sensie militarnym i gospodarczym. Pytanie, które warto tu postawić jest takie: komu – Rosji czy Ukrainie – bardziej wystarczy wytrwałości. Bo oczywiście, ta wojna niesie ogromne wyzwania dla państwa ukraińskiego, ale zarazem, jest to wojna o ogromnych kosztach dla Rosji. Kontynuowanie walki, utrzymywanie tak dużych sił najeźdźczych wymaga od Moskwy gigantycznych nakładów, stopniowej rotacji. Niszczony jest sprzęt, giną rosyjscy żołnierze. Nawet jeśli uznamy ukraińskie dane na temat strat za przekoloryzowane, to nawet podzielone na dwa są dla Rosji bardzo znaczące. Głównym zadaniem dla Ukrainy będzie natomiast utrzymanie determinacji społecznej do walki.

- Myśli pan, że uda się ją utrzymać?

- Bez wątpienia. Zdjęcia z Buczy i innych miast jedynie ukraińską wściekłość i nienawiść do Rosji pogłębiają. Rosjanie wprawdzie grają na to, by zmęczyć wojną ukraińskie społeczeństwo i odebrać mu wolę do obrony kraju. Liczą na to, że wyczerpane społeczeństwo, umęczone katastrofalną sytuacją gospodarczą będzie bardziej skłonne do jakiejś formy porozumienia i ustępstw. Rosja się jednak w tych kalkulacjach przeliczy. Widać bowiem na Ukrainie ogromną determinację i zrozumienie, że ta wojna jest kwestią egzystencjalną. Strona ukraińska zakłada, że działania wojenne będą prowadzone aż do zwycięstwa.

- No właśnie, wydaje się, że ta wojna rozstrzygnie się wyłącznie na polu bitwy.

- Absolutnie! Nie sankcje zmienią politykę Rosji. Nie zmienią jej rozmowy pokojowe. Może się to stać wyłącznie w starciu militarnym. Jeśli Ukraina utrzyma swoją dotychczasową skuteczność, to rosnące koszty wojny mogą w końcu zmusić Rosję do wycofania się z niej. Ale to kwestia raczej miesięcy niż tygodni.

Sonda
Kiedy skończy się wojna na Ukrainie?