"Super Express": - Czego nowego o przyczynach katastrofy prezydenckiego samolotu mogliśmy się dowiedzieć z ujawnionych stenogramów czarnych skrzynek?
Płk Tomasz Pietrzak: - Niczego. To tak, jakby pan dostał jedną kartę z całej talii i chciał wygrać w pokera. Przecież ten zapis nawet nie jest pełny. Jego ujawnienie dla opinii publicznej było niestety obliczone na wzbudzenie sensacji.
- Jednak na naszych łamach kilku ekspertów, wśród nich Wojciech Łuczak i Tomasz Hypki, stwierdzili, że wina leży po stronie polskich pilotów.
- Ale cóż oni mogą powiedzieć na podstawie jednej kartki papieru? Oni przecież nie pilotowali tego samolotu. Po co nam komisja do badania wypadków lotniczych, skoro eksperci już wszystko wiedzą? Na razie nie mamy najmniejszego prawa wskazywać winnego. Nawet komisja badająca wypadki lotnicze może tylko ustalać przyczyny i zalecać profilaktykę. To prokuratura ustala, kto ponosi winę. Pamiętajmy, że piloci są jednym z elementów całej układanki. Teraz nawet strona rosyjska coraz częściej mówi o winie kontrolerów. Potrzebujemy więc znacznie więcej danych.
- Jakich danych?
- Przede wszystkim zapisu parametrów lotu, który umożliwi dogłębną analizę każdej fazy tej tragicznej podróży. Nie wiemy, czy poniżej 100 metrów piloci próbowali poderwać maszynę, bo nie znamy jeszcze zakresu obrotów silników. Jakim sprzętem posługiwali się kontrolerzy? Czy i kiedy widzieli samolot na radarach?
- Powinniśmy więc poznać kilka kluczowych spraw. M.in.: jakość sprzętu na wieży kontrolnej i zapis rozmów między kontrolerami.
- Oczywiście, że powinniśmy. Obraz na wskaźnikach kontrolerów powinien być utrwalony na serii zdjęć. Dokumentują one każdy ruch, każdą reakcję załogi na komendę kontrolera z wieży. Rosjanie powinni nam pokazać te zdjęcia!
- Który zapis w ujawnionym już stenogramie czarnej skrzynki jest dla pana rozstrzygający?
- Jeszcze na wysokości 150 metrów wszystko było w porządku. Na drugim kilometrze wieża na lotnisku potwierdziła, że samolot jest "na kursie i ścieżce". Zwróćmy uwagę, że w ostatniej minucie wieża nadała nawet trzy takie sygnały...
- A jednocześnie w przerwie między nimi piloci otrzymali sygnał ostrzegawczy "Terrain ahead" i mimo to schodzili coraz niżej. Mogli zignorować te ostrzeżenia?
- Nic podobnego! Piloci zachowywali się racjonalnie i zgodnie z procedurą. To tak, jakby pan był na skrzyżowaniu bez świateł, gdzie ruchem kieruje policjant. Nagle uderza pan w samochód. Kto jest odpowiedzialny za wypadek - pan czy kontroler ruchu? Przecież to naturalne, że ufał pan policjantowi, że pana tak naprowadzi, aby uniknąć zderzenia.
- Kiedy po raz pierwszy pilotów zaalarmowano komendą "Horyzont"?
- Zdecydowanie za późno. O godzinie 8.40.38 nadano informację "2 km na kursie i ścieżce", a po 15 sekundach kolejną - "Horyzont 101". Samolot był już wtedy poniżej właściwego parametru lotu. Co kontroler robił w międzyczasie? Nie mam pojęcia. Może poszedł na kawę? Dlaczego tak długo zwlekał z tą komendą? A może nic nie widział na swoich wskaźnikach?
- Kluczowym pytaniem jest to, dlaczego nie zamknięto lotniska, skoro 15 minut przed katastrofą wieża ostrzegła pilotów, że nie ma warunków do lądowania?
- O to należałoby zapytać rosyjskich kontrolerów. Jeśli lotnisko nie spełnia wymagań standardu i zagraża bezpieczeństwu, mają oni prawo, a nawet więcej - mają obowiązek je zamknąć.
Płk Tomasz Pietrzak
Były pilot rządowych tupolewów i dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa