Uniwersytet Warszawski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Naukowiec z UW: "Smoleńsk" to PORNOGRAFIA

2016-09-12 17:29

"Smoleńsk" od piątku można oglądać w polskich kinach. Produkcja wzbudza skrajne emocje- jedni chwalą mocno film, inni oceniają go bardzo negatywnie. Swoją recencję na portalu "Krytyki Politycznej" opublikował dr hab. Marcin Napiórkowski, który wykłada na Uniwersytecie Warszawskim. Co ciekawe, uznał, że kategorią, do której najlepiej pasuje ten film jest... pornografia. Co więcej, przy uzasadnieniu tego wniosku posłużył się cytatem słynnego pisarza, Umberto Eco.

Dr hab. Marcin Napiórkowski jest semiotykiem kultury, zajmującym się mitologią współczesną, pamięcią zbiorową i kulturą popularną. W roku 2015 uzyskał habilitację w dziedzinie nauk humanistycznych (kulturoznawstwo). Prowadzi zajęcia z antropologii kultury, historii filozofii i filozofii kultury. Jest autorem książek Mitologia współczesna (2013) oraz Władza wyobraźni (2014).

Napiórkowski szybka zaznacza, że "Smoleńsk" jest najsłabszym filmem, jaki widział w życiu. Jak stwierdził, długo nie mógł zrozumieć, o co chodzi reżyserowi w trakcie przedstawiania kolejnych zdarzeń. Wówczas jednak przypomniał sobie cytat Umberto Eco tłumaczący, jak rozpoznawać film pornograficzny: - W filmach pornograficznych roi się od postaci, które wsiadają do samochodu i przemierzają całe kilometry, od par, które tracą niewiarygodnie dużo czasu na zameldowanie się w hotelu, panów, którzy marnują cenne minuty w windzie, zamiast od razu udać się do pokoju […] Powody tego stanu rzeczy są oczywiste. Film, w którym Gilberto gwałciłby bez wytchnienia Gilbertę od przodu, tyłu i z boku, byłby nie do wytrzymania. Fizycznie dla aktorów i finansowo dla producenta. Przekraczałby też wytrzymałość psychiczną – widza, aby bowiem doszło do naruszenia obyczaju, w tle musi toczyć się zwyczajne życie. Przedstawienie zwyczajnego życia to dla każdego artysty jedno z najtrudniejszych zadań, natomiast ukazanie zboczenia, zbrodni, gwałtu, tortury jest bez porównania łatwiejsze. […] Jeszcze raz od początku. Wchodzisz do kina. Jeśli bohaterowie więcej czasu, niż pragnąłbyś, poświęcają na pokonywanie odległości dzielącej A od B, oznacza to, że oglądasz film pornograficzny.

Jak ocenia wykładowca UW, w takim rozumieniu pornografię rozpoznaje się po tym, co nie jest seksem. Wszystko poza nim jest bez wartości, zaś same akty pokazane są dosłownie. Tak patrząc "Smoleńsk" jest "dosłownym odpowiednikiem pornografii w świecie filmów teoriospiskowych". Cały film ma w sposób dosłowny pokazać, że Rosjanie dokonali zamachu. W opinii Napiórkowskiego: - Odpowiednikiem aktu seksualnego są więc na ekranie i wybuch, i wykrzywione w nienawiści twarze przeciwników, i mroczna postać rosyjskiego agenta (Jerzy Zelnik) dyktującego wypowiedzi dziennikarzom, zastraszającego świadków, a w razie potrzeby nawet mordującego ich.

Jak argumentuje dalej: - Dosłowności jest jednak w filmie jeszcze więcej. Manifestuje się ona w scenariuszu pozbawionym jakichkolwiek wątków pobocznych, dialogach, którym brakuje choćby odrobiny głębi, płaskich, papierowych postaciach. Nawet sposób kręcenia i wystrój wnętrz jest w jakiś niepokojący sposób pornograficzny (...) u Krauzego na ekranie liczą się tylko te sceny, w których możemy pławić się w dosłowności. Wszystko inne zostało zaniedbane, potraktowane po macoszemu, zepchnięte do roli wypełniacza.

Całość wieńczy zdaniem: - Ten film nie zmieni świata, bo pornografia jest bezpłodna.

Zobacz także: Gwiazda "Smoleńska" DORABIA w biurze europosła PiS