- W 1995 roku rozpoczyna się sprawa "Olina". Od czerwca oficerowie UOP zbierają dowody na domniemają współpracę urzędującego wówczas premiera Józefa Oleksego z radzieckim, a potem rosyjskim wywiadem. Informacje o tym, że UOP prowadzi rozpracowanie i zbiera "haki" docierają do czołowych polityków SLD. Są oni przekonani, że oskarżenie pod adresem Oleksego jest dęte, a służby specjalne organizują prowokację na polityczne zamówienie. Zaczynają się także obawiać, że to wstęp do ataku na kolejne osoby, np. Aleksandra Kwaśniewskiego - mówi w rozmowie z Onetem dr Kozłowski. Jego zdaniem "w pierwszej kolejności myślano o oczernieniu oficerów prowadzących sprawę, m.in. Mariana Zacharskiego". - Leszek Miller zgłosił się w grudniu 1995 r. do Mieczysława Rakowskiego i prosił go, aby ten skontaktował się z Czesławem Kiszczakiem albo z Wojciechem Jaruzelskim. Rakowski miał dowiedzieć się, czy oficerowie UOP, którzy wcześniej byli oficerami SB, mieli jakieś kompromitujące epizody współpracy z KGB - relacjonuje historyk. - Kiszczak uważał jednak, że należy uderzyć w Wałęsę, który jego zdaniem zlecał UOP polowanie na polityków lewicy - dodaje. Podobno Jaruzelski z Rakowskim w sprawie teczek odwiedzili Kiszczaka w szpitalu. - Kiszczak mówi, że wie, gdzie są oryginalne teczki TW "Bolek", świadczące o współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 70. Był przekonany, że Wałęsa boi się ujawnienia jego współpracy i można go skutecznie zaszantażować tymi materiałami - opowiada historyk.
QUIZ: Podróże polityków. Ile nas kosztowały?
Cała operacja miała mieć na celu zakończenie sprawy "Olina". Ostatecznie jednak zakończyła się ona dymisją Józefa Oleksego.
Część dzienników Mieczysława Rakowskiego znajdowała się w USA. Właśnie do nich miał dotrzeć dr Kozłowski.