kancelaria premiera

i

Autor: Tomasz Radzik

Nasze relacje z Izraelem weszły na wyższy poziom

2018-06-29 5:53

Jak jest zawarty kompromis, to nikt nie jest do końca zadowolony, nikt nie jest do końca niezadowolony. Strona izraelska musiała przełknąć pigułkę związaną z pewnymi sformułowaniami, a strona polska uczyniła gest pod adresem opinii międzynarodowej też dokonując pewnej korekty. Więc chyba nie jest źle - mówi "Super Expressowi" Andrzej Pawluszek, sekretarz premiera Mateusza Morawieckiego 

„Super Express”: – Co jest najważniejsze w porozumieniu w sprawie ustawy o IPN, co oznacza wspólna deklaracja premierów Polski i Izraela?
Andrzej Pawluszek, sekretarz premiera Mateusza Morawieckiego: – Dzisiaj, patrząc na pewnego rodzaju kontekst i emocje po obu stronach, ta deklaracja zarówno w Polsce, jak i Izraelu wywołała pozytywne reakcje. Jednak sama ustawa budziła ogromne emocje. Wspólna deklaracja premiera Mateusza Morawieckiego i premiera Benjamina Netanjahu wywołała duży odzew w Izraelu. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że padły w niej słowa o problemie antypolonizmu.
– Ale te kwestie są dość oczywiste?
– Jednak strona izraelska po raz pierwszy w sposób klarowny zgodziła się na umieszczenie antypolonizmu obok antysemityzmu. To duża rzecz. I wejście naszych wzajemnych relacji na wyższy poziom.
– Mówi pan o sukcesie, ale jednak opozycja nie podziela państwa entuzjazmu…
– Wiadomo, że sytuacja po nowelizacji nie była łatwa. Były ostre komentarze z Izraela czy Stanów Zjednoczonych. Jednak artykuły, które pojawiły się w światowej prasie po deklaracji premierów bardzo cieszą. W „Washington Times”, „New York Times”, „Financial Times” mogliśmy przeczytać, że nie istniały polskie obozy koncentracyjne. Izraelski Haaretz pisze, że Netanjahu dał Polsce prezent w postaci zgody z polską narracją historyczną. A więc jeżeli konkretne media, których nie można przecież podejrzewać o sympatię do rządu Prawa i Sprawiedliwości, zaczynają pisać w ten sposób, to jest to zmiana narracji.

– Co wspólna deklaracja oznacza dla obu państw?
– Koniec pewnego sporu. Z ulgą odetchnęliśmy chyba po obu stronach. Bo geostrategicznie mamy wiele wspólnych interesów. Oba państwa są przecież powiązane z amerykańskim sojusznikiem, interesy są zbieżne. Intencje ustawy były czytelne i jasne – chcieliśmy walczyć z określeniem polskie obozy koncentracyjne. Jednak ustawa wywołała poruszenie, zapis o penalizacji za mówienie o polskich obozach wzbudził kontrowersje. Więc ta korekta była potrzebna. Jednak premier Morawiecki mówi, że warto było przejść przez ten trudny czas w ostatnich miesiącach. Bo teraz już to oczywiste kłamstwo o polskich obozach koncentracyjnych po prostu nie przejdzie.
– Są jednak krytycy tego porozumienia…
– Proszę zwrócić uwagę, że za wspólną deklarację z polskim premierem Netanjahu bardzo w Izraelu oberwał. Po pierwsze od Lapida, lidera radykalnej opozycji, a także od części mediów, które krytykowały premiera za nieupominanie się o Żydów mordowanych przez Polaków w czasie II wojny światowej. Z drugiej strony w Polsce środowiska czy to skrajnej prawicy, czy część środowisk narodowych też dość sceptycznie podeszły do zmiany ustawy. Ale to jest tak, że jak jest zawarty kompromis, to nikt nie jest do końca zadowolony, nikt nie jest do końca niezadowolony. Strona izraelska musiała przełknąć pigułkę związaną z pewnymi sformułowaniami, a strona polska uczyniła gest pod adresem opinii międzynarodowej też dokonując pewnej korekty. Więc chyba nie jest źle.