"Nasz mądry, dobry i odważny Motyl odfrunął do Pana". Nie żyje gen. Zbigniew Ścibor-Rylski

2018-08-03 20:58

Odszedł generał Zbigniew Ścibor-Rylski, ps. Motyl, dotąd najstarszy wiekiem i rangą dowódca Powstania Warszawskiego. Charyzmatyczny dowódca i żarliwy propagator wiedzy o powstańczym zrywie miał 101. Umarł w szpitalu na zapalenie płuc.

Od kilku lat, co roku na tradycyjnym spotkaniu powstańców warszawskich z prezydentem RP w Muzeum Powstania Warszawskiego gen. Ścibor-Rylski żegnał się z towarzyszami broni i warszawiakami. - Kochani, nie mogę uwierzyć, że Bóg pozwolił mi jeszcze z Wami być. Cieszę się bardzo – mówił . Rok temu powtarzał wzruszająco: - Ja, stuletni żołnierz Rzeczypospolitej, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że dożyję tych lat. Szczęście przez całe życie mnie nie opuszczało. Najlepszym dowodem jest to, że jestem dziś tu z wami…

W tym roku nie miał siły pojawić się na obchodach. Nie pożegnał się. I dwa dni po rocznicy zgasł. Chorował od dawna, przeszedł operację, mieszkał w domu opieki i coraz rzadziej udzielał się publicznie. Przed obchodami trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Obchody 74. rocznicy oglądał w domu opieki. - Ale w czwartek znów źle się poczuł i trafił do szpitala – mówi nam Zbigniew Galperyn, wiceszef Związku Powstańców Warszawskich, który był z generałem niemal do ostatniej chwili. - Nasz mądry, dobry i odważny Motyl odfrunął do Pana. Serce pęka – tak na wieść o śmierci kombatanta zareagowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Generał był żołnierzem, który przeszedł cały szlak bojowy batalionu „Czata 49”. W czasie Powstania Warszawskiego dowodził kompanią „Motyl" w Zgrupowaniu „Radosław". Przebijał się z Woli do Śródmieścia i potem kanałami na Starówkę. Był wielokrotnie ranny, za co otrzymał Virtuti Militari. Po wojnie pracował w przedsiębiorstwach transportowych i bardzo aktywnie działał w ruchach kombatanckich. To on zabiegał od lat u kolejnych władz stolicy o budowę Muzeum Powstania Warszawskiego.

W 2012 roku Instytut Pamięci Narodowej oskarżył generała o współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa. Ścibor-Rylski nie zaprzeczył. Tłumaczył, że spotykał się z agentami bezpieki z rozkazu swojego dowódcy „Radosława”. - Byłem wtyką w bezpiece. Uratowałem wielu kolegów z AK przed aresztowaniem. Moje zadanie polegało m.in. na zbieraniu informacji, na kogo mają haki oraz na kim im zależy - wspominał po latach. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia był wzywany przez IPN na przesłuchania, choć nie miał już siły mówić.

Generał zostanie pochowany na Powązkach, w grobie, w którym spoczywa jego żona Zofia Rapp-Kochańska.