W porannej rozmowie z Piotrem Kraśką w TOK FM Giertych tłumaczył się ze swojego zmęczenia. Przyznał, że do 4 nocy siedział z policją, ponieważ - Pierwszy raz w życiu miałem napad na dom. Dodał, że sprawcy wydawali się być dobrze przygotowani. Na szczęście, jak opowiadał mecenas - Spłoszyłem sprawcę. Spłoszyłem ich w chwili, kiedy wchodzili do pokoju mojej małej córeczki, dwuletniej Alicji.
Zwłaszcza fakt, że zagrożona była jego mała córeczka, wstrząsnął i zbulwersował bardzo Giertycha. To z tego powodu ujęcie sprawców traktuje on w kategoriach osobitych. Jak stwierdził w rozmowie - Nie daruję im, że weszli do pokoju małej Alicji. Myślę, że teraz wszystkie groźby, którymi mnie raczono przez te wszystkie lata, teraz dokładnie zanalizuję. Wyznaczam też 10 tys. zł nagrody dla osoby, która pomoże mi ustalić sprawcę.
Prawnik nie zamierza się przejmować ochroną dóbr osobistych napastników. Jako, że dysponuje nagraniem z monitoringu, zamierza je opublikować. Mówi jednoznacznie: Mam nadzieję, że dzisiaj uda się na tyle to obrobić (zdjęcia z monitoringu - red.), że będę mógł to opublikować.To jest moje zdjęcie i nie będę przestrzegał dóbr osobistych sprawcy napadu rabunkowego bądź próby porwania.
W późniejszej rozmowie z TVN24 poseł przyznał, że sprawców było co najmniej trzech. Skradli oni pieniądzę, pamiątkową rodzinną biżuterię oraz, co wzbudza podejrzenie mecenasa, szafkę z dokumentami. Jak jednak przyznaje, nie było tam żadnych ważnych materiałów, lecz podejrzewa, że być może bandyci szukali na niego jakichś ,,haków". Ponadto zwrócił uwagę na fakt, że sądząc po nagraniach z monitoringu, sprawcy znali zarówno rozkład domu jak również obyczaje domowników. Tłumaczy to niecodzienną godzinę włamania (ok. 20:30), gdy to domownicy nie poruszali się w tej części domu, gdzie leżała uśpiona Alicja.
Zobacz także: Roman Giertych postawił sobie pałac ZDJĘCIA