Jan Rulewski KOMENTUJE: Najubożsi niestety nie głosują

2015-02-10 3:00

- Nazywam to "syndromem Bugaja". On zawsze dbał o najuboższych i później okazywało się, że ci najubożsi nie chodzą na wybory! Chcemy czy nie, politycy o tym pamiętają. Choć ja należę do takich "giermków Bugaja" i robię to dla idei. Wsparcie lekami za złotówkę się nie udało, bo przekreślił to nieszczęsny poseł Libicki. Ale nie wszystko jest tu jednak stracone - komentuje w Super Expressie Jan Rulewski.

"Super Express": - Chorwacki rząd porozumiał się z bankami oraz przedsiębiorcami i wprowadził w życie ustawę, która oddłużyła 60 tys. najuboższych obywateli. W warunkach polskich oznaczałoby to "nowy start" dla ok. 700 tysięcy najuboższych. Udałoby się coś takiego przegłosować w Polsce?

Jan Rulewski: - Taka ustawa zapewne by nie przeszła z kilku powodów. Jak znam przedsiębiorców, to byliby bardzo ostrożni, a może wprost przeciwnie. Rząd powiedziałby zapewne, że nie ma środków. Choć Chorwacja to nie jest zbyt bogate państwo...

- I tak też uzasadniano ustawę. Ci ludzie wrócą do gospodarki z niebytu.

- To sensowne, bo ci ludzie przestają tkwić w pułapce. Dziś byłaby to jednak spóźniona ustawa ze względu na budżet. To musiałoby wejść dopiero od przyszłego roku. Rząd ma też na głowie strajki, w przypadku których też często chodzi o biedę... W Polsce podobną rolę pełnić miała jednak ustawa o upadłości konsumenckiej. Miała umożliwiać uzyskanie drugiego startu. Właśnie została nieco złagodzona.

- I pozwala na ten drugi start?

- Właśnie nie bardzo... Uprościliśmy procedurę, nie trzeba tych zabezpieczeń, nie wypędzają z mieszkania. Ludzie nie chcą jednak ryzykować... Może należałoby uzupełnić naszą ustawę o jakąś kwotę stałą, która jest zwolniona od roszczeń? Może jakiś jednorazowy aneks? U nas są jednak ludzie w jeszcze gorszej pułapce.

- Którzy?

- Dwie grupy. Przewlekle chorzy i niemogący wykupić leków oraz tzw. alimenciarze. Wokół alimentów biega mnóstwo urzędników, z obowiązku, a nie z chęci ani możliwości wyciągnięcia tych pieniędzy. Ta grupa to ok. 150 tysięcy tych ludzi, którzy w żaden sposób tych zobowiązań już nie spłacą. Chcąc iść do pracy, uciekają w szarą strefę. I to jest problem. Ich też by warto jakoś uruchomić. Zyskałyby dzieci i rodzice. Z najuboższymi jest jednak pewien problem polityczny.

- Jaki?

- Nazywam to "syndromem Bugaja". On zawsze dbał o najuboższych i później okazywało się, że ci najubożsi nie chodzą na wybory! Chcemy czy nie, politycy o tym pamiętają. Choć ja należę do takich "giermków Bugaja" i robię to dla idei. Wsparcie lekami za złotówkę się nie udało, bo przekreślił to nieszczęsny poseł Libicki. Ale nie wszystko jest tu jednak stracone.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail