Kiedyś za 50 zł można było zrobić spore zakupy. Obecnie 100 zł nie wystarcza na to, aby zrobić większe zaopatrzenie spożywcze. Wysokie ceny utrzymują się na tym samym poziomie od dłuższego okresu. Mimo że eksperci mówili, iż inflacja w końcu wyhamuje. Nie widać tego, gdy przemierzamy dyskonty w poszukiwaniu pożądanego jedzenia. W zasadzie od 10 lat ceny nie były tak wysokie jak obecnie. Premier zabłysnął, twierdząc, że stale rosnące pensje sprawiają, iż można kupić więcej. Być może dawno nie robił zakupów osobiście. Wszak dane GUS nie pozostawiają złudzeń. Tak źle nie było od dekady. Informacje o pochłaniającej majątki drożyźnie nie są wyssane z palca. Dlatego słowa premiera nie do końca obrazują to, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja materialna społeczeństwa. To, że pensje wzrosły, nie oznacza, iż wszyscy Polacy dostali podwyżki. Wzrost płac dotyczy małej części społeczeństwa. Należy także zwrócić uwagę, że większa część społeczeństwa, która nie może pochwalić się podwyżką, nie odczuwa tego, iż stać ją na więcej. Ta grupa, idąc do sklepu, staje przed dylematem: co zjeść na obiad? Czy kupić warzywa, czy mięso? Gorzej, jeśli za jakiś czas ta sama grupa stanie przed wyzwaniem: zapłacić rachunek za energię czy uiścić opłatę za wodę? Może się okazać, że parlamentarzyści, jeśli faktycznie dostaną podwyżki, będą mogli głosić opinie podobne do premiera. Przecież będzie ich na to stać. I dosłownie, i w przenośni. Wizja Polski, w której mamy wszystko, ale na nic nas nie stać, nie jest pozytywnym scenariuszem na przyszłość. Kiedyś, w okresie PRL, półki były puste. Dziś, półki są pełne. Uginają się od jedzenia. Jednak może przyjść dzień, w którym towar zacznie na półkach gnić, bo nie będzie klientów. I może opisywana wizja brzmi fatalistycznie, bo przecież dla wielu nie jest to możliwe. To historia uczy, że niczego wykluczyć nie można. Przed nami bowiem jesień, która dotychczas kojarzy się z zamknięciem gospodarki. Znaki na niebie wskazują, że nadchodzący okres słoty może przywiać wraz z chłodnym wiatrem zamknięcie branż, w których pracują ludzie. Ludzie, którzy wygaszeni zawodowo nie będą w stanie kolejny raz się przebranżowić lub zmierzyć się z następnymi wyzwaniami, jakie przed nimi stawia rząd. Dlatego jeśli politycy nie zaczną działać na rzecz obywateli, to inflacja i jej skutki po prostu nas zabiją. Cicho i bezboleśnie, ale skutecznie.
Nadciąga katastrofa. Polakom grozi masowe ubóstwo
2021-08-06
5:39
Ludzie, którzy wygaszeni zawodowo nie będą w stanie kolejny raz się przebranżowić lub zmierzyć się z następnymi wyzwaniami, jakie przed nimi stawia rząd. Dlatego jeśli politycy nie zaczną działać na rzecz obywateli, to inflacja i jej skutki po prostu nas zabiją. Cicho i bezboleśnie, ale skutecznie. A może to jedynie fatalistyczna wizja?