Putin przydusza Europę
Przejechałem tego lata kawałek Europy. Zmieniały się języki, krajobrazy i piosenki w radio. Ale gdy nadchodziła pora wiadomości, to zaczynało być bardzo podobnie. A rosnące ceny energii, prądu i gazu królowały w każdym serwisie informacyjnym.
Bo prawda jest taka, że drożyzny energetycznej boimy się go nie tylko my w Polsce. Boją się jej także Niemcy, Belgowie, Francuzi i Irlandczycy. Mówią o tym Austriacy, Włosi, Chorwaci i mieszkańcy Grecji. Ten kryzys - którego przedsmakiem była jesień 2021 roku - teraz będzie miał swoje nowe szczyty. Ceny gazu i prądu już sięgnęły rekordowych poziomów. Mowa jest o diabelskiej alternatywie, przed którą stanie wiele rządów. Albo zostawią konsumentów i gospodarstwa domowe na pastwę drożyzny. Albo staną wobec zagrożenie przerwami w dostawach surowca w sezonie zimowym 2022-2023.
Ta sytuacja jest w oczywisty sposób związana z Rosją. Chyba już największy niedowiarek widzi, że Moskwa od lat realizowała wobec Europy bardzo precyzyjny plan. Polegający - w pierwszej fazie - na uzależnieniu krajów Unii od dostaw tanich surowców ze wschodu. A potem - faza druga - na takim zmniejszaniu podaży gazu czy ropy, by nie tylko podnosić cenę (i zwiększać w ten sposób swoje zyski), ale także by wymuszać polityczną uległość. W tym wypadku akceptację Zachodu dla istnienia rosyjskiej strefy wpływów w Europie Wschodniej. Na Ukrainie, a może i jeszcze dalej.
Trzeba jednak powiedzieć, że Europa też się w ostatnich latach nie popisała. Ignorowanie tych wszystkich, którzy przypominali czym może się skończyć nadmierne uzależnienie od surowców ze Wschodu. Ale także wybór „niemieckiego” modelu transformacji energetycznej (od węgla do energetyki odnawialnej), w którym rosyjski gaz jest nieodzownym paliwem przejściowym, bez którego zielony eksperyment udać się nie może. Do tego ideologiczne klapki na oczach nakazujące wielu wpływowym członkom europejskich elit widzieć w każdym krytyku takich przedsięwzięć jak pakiet Fit For 55 (albo europejski system handlu emisjami ETS) antyekologicznego dziadersa. Tych ostatnich faktów wielu - zwłaszcza w unijnym establishmencie - nadal dostrzec nie chce.
Czeka nas więc trudna zima. Ale także wysiłek znalezienia rozwiązań. Konieczna będzie reforma handlu emisjami, potrzebne są mechanizmy regulujące poziom cen energii w Europie i potrzebna jest większa niż dotąd dywersyfikacją źródeł energii. Bo Europa jest przyduszona Putinowskim uściskiem energetycznym. Dobrze, by - przynajmniej na początek - przestała jeszcze do tego przyduszać samą siebie.