Gdyby w styczniu sąd rodzinny (swoją drogą jedna z najbardziej zdegenerowanych instytucji w tym kraju) na wniosek kuratora sądowego nie zdecydował o odebraniu pięciorga dzieci ich biologicznym rodzicom, nie doszłoby do tragedii. Ale dla sądu nie było istotne, że dzieci są kochane, że nikt ich nie bije, a matka robi dla nich wszystko, co tylko może. Bieda i niezaradność życiowa rodziców były wystarczającym powodem, by maluchy oddać rodzinie zastępczej. Gdyby jednak ci niezaradni życiowo rodzice otrzymali te 7,5 tys. zł, które dostawali rodzice zastępczy, to nie klepaliby biedy. Tak, tak, ci mordercy z Pucka każdego miesiąca otrzymywali 7,5 tys. zł za opiekę nad pięciorgiem rodzeństwa! Ale rodzice takich pieniędzy otrzymać nie mogli. Ot, takie mamy patologiczne prawo. Zamiast wspierać ubogich, niezaradnych i bezrobotnych w wychowaniu dzieci, łatwiej im je odebrać. A że to droższe dla państwa i gorsze dla dzieci, to nieważne.
Gdyby pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku rzetelnie wykonywali swoją pracę i sprawdzili rodziców zastępczych, dzieci by żyły. Gdyby prokurator, który prowadził postępowanie po śmierci Kacpra, a którego teraz chronią przełożeni, nie był leniwym i niekompetentnym głupcem, to ustaliłby, że nie był to wypadek tylko zabójstwo. Klaudia by żyła.
Sędziowie sądu rodzinnego, kuratorze sądowy, pracownicy Centrum Pomocy Rodzinie i prokuratorze! Na waszych rękach też jest krew tych dzieci! Ale w przeciwieństwie do bezpośrednich sprawców tej zbrodni, wy zapewne na sali sądowej nigdy nie staniecie. I zapewne mimo swoich zaniedbań, indolencji i lenistwa nie poniesiecie jakiejkolwiek odpowiedzialności. Pozostaje jedynie wiara, dość wątła przyznaję, że dusić was będzie sumienie, a wspomnienie twarzy tych zakatowanych maluszków nie pozwoli wam spokojnie spać.