"Super Express": - Czy potrzeba aż premiera do kierowania planowaną radą ds. zdrowia publicznego?
Dr Wojciech Jabłoński: - To sygnał dla opinii publicznej, że zajmuje się zaniedbaną od lat służbą zdrowia, organizując nową instytucję, która będzie służbę zdrowia koordynować. Każdy element nowości z punktu widzenia medialnego newsa ma znaczenie. Kiedy jednak przejdziemy do warstwy merytorycznej, to obawiam się, że niewiele to zmieni. Poza tym, że zwiększy jej obciążenie budżetowe. Lepiej byłoby zlikwidować pewne instytucje. Myślę o NFZ i powrocie do kas chorych.
- Jeśli już powoływać taką radę, to może minister zdrowia dałby radę nią pokierować?
- Jeśli jest trudny problem i nie ma odwagi, żeby go rozwiązać, najlepiej jest rozmyć odpowiedzialność. PO proponuje nową radę, ale nie wiem, z jakiego powodu zasiadać w niej mieliby przedstawiciele wszystkich resortów. To się wydaje absurdem. Nikt nie będzie w stanie za problemy służby zdrowia położyć głowy, ponieść odpowiedzialności. W zasadzie minister Arłukowicz powinien się cieszyć. Jeśli dojdzie do skandalu, takiego jak ten z początku roku, związany z reformą list refundacyjnych, to zbierze się kolegium mądrych. Kolegium mądrych stwierdzi, że w zasadzie nie ma kogo winić za ten stan rzeczy i wyznaczy sobie nowe spotkanie za jakiś czas. Po co tu minister zdrowia?
- Premier odgrywa trochę rolę szeryfa, który wchodzi do baru i robi porządek. Czy ta sprawa jest przejawem postępującej centralizacji władzy?
- Na kłopoty Tusk. Stara zasada PO. Pamiętamy to osobiste uderzenie medialne premiera na sklepy z dopalaczami. Sam Tusk, rozmieniając się w ten sposób na drobne i porzucając te głośno podejmowane tematy, zaczyna przypominać opowiadane w Związku Radzieckim anegdoty o Leninie, który znał się na wszystkim. Tusk ryzykuje wiele, jeśli ta rada będzie się zbierać, nie podejmując żadnych decyzji.
- Rada będzie dokonywała bieżącej analizy sytuacji zdrowotnej oraz wyznaczała kierunki do Narodowego Programu Zdrowia Publicznego. Chyba jednak będzie jakieś decyzje podejmować.
- Więc bieżąca analiza to będzie "jest źle", a kierunki "do 2068 roku będzie lepiej". Nie są to ustalenia wiążące czy w jakikolwiek sposób reformujące system. Będzie to kolejny nawis biurokratyczny, kolejne dreptanie w miejscu i udawanie, że coś się robi. Zmiany w służbie zdrowia powinny mieć charakter radykalny. Tutaj radykalizmu nie widzę.
dr Wojciech Jabłoński
Specjalista od wizerunku politycznego