Przypomnijmy, major Marian Bernaciak, dowódca AK-WiN zginął 24 czerwca 1946 r. we wsi Piotrówek (woj. mazowieckie) po walce z Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego (odpowiednik wojsk wewnętrznych NKWD). I to właśnie pięciu morderców z KBW otrzymało Virtuti Militari za zlikwidowanie „bandyty” Bernaciaka.
1 czerwca 2018 r. - VM otrzymał mjr Marian Bernaciak. Dokładnie rzecz biorąc, Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari został mu przyznany 1 czerwca 1945 r. rozkazem nr 319 Delegata Sił Zbrojnych na Kraj. 73 lata później przekazania dokonał szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie na ręce Wandy Piotrowskiej, siostry „Orlika”.
Warto przywołać, że Order Virtuti Militari – „Męstwu Żołnierskiemu” na polu bitwy ustanowił w czerwcu 1792 r. król Stanisław August Poniatowski, aby uczcić zwycięskie starcie z Rosjanami pod Zieleńcami. Jako pierwsi odznaczeni zostali m.in. Tadeusz Kościuszko i ks. Józef Poniatowski. Virtuti zostało przywrócone w niepodległej RP w 1919 r., a w 1944 r. zawłaszczone przez komunistów.
I dziś okazuje się, że mordercy „Orlika” z KBW, orderów Virtuti Militari – nawet pośmiertnie - nie stracą. Powód? Głowa państwa może to najwyższe polskie odznaczenie bojowe odebrać tylko po konsultacji z kapitułą orderu VM. A prezydent Andrzej Duda przez cały okres swojego urzędowania kapituły nie uzupełnił. Pytanie – dlaczego? Mógł to zrobić jeszcze ponad trzy lata temu, kiedy żył gen. Janusz Brochwicz-Lewiński, ps. Gryf, czy gen Tadeusz Bieńkowicz, ps. Rączy.
Teraz formalnie Virtuti Militari odebrać już nie można, również innemu kawalerowi - Wojciechowi Jaruzelskiemu. Paradoksalne jest to, że w III RP to właśnie Jaruzelski jako prezydent odebrał VM Leonidowi Breżniewowi (innemu Sowietowi - Iwanowi Sierowowi odebrał Wałęsa).