Dziennikarze dotarli do listu, w którym zabójca miał napisać do brata o „dobrych wieściach”. „Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatrów uznało, że byłem niepoczytalny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodobnie w Starogardzie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę” - brzmi cytowany przez Gazetę Wyborczą fragment listu. Skąd bierze się optymizm zabójcy? W rozmowie z „Super Expressem” prawnik, specjalizujący się w zagadnieniach kryminalistyki i kryminologii, prof. Brunon Hołyst (90 l.), studzi emocje. - Ewentualny okres pobytu w szpitalu nie jest określony. Zdecyduje o tym dopiero sąd, na podstawie dodatkowych badań i opinii – podkreśla prof. Hołyst. Dodaje, że morderca chciałby krótszego okresu odosobnienia, ale to myślenie życzeniowe.
Śledztwo w sprawie zabójcy prezydenta Gdańska po raz kolejny zostało przedłużone, tym razem do 13 kwietnia br. Według naszych informacji W. siedzi w jednoosobowej celi Aresztu Śledczego w Gdańsku, gdzie nie ma kontaktu z innymi więźniami, jest spokojny i nie stwarza problemów. Co zatem wpływa na przedłużanie się śledztwa? To kolejni rzekomi świadkowie – osoby, które miały mieć kontakt z W. podczas jego poprzednich odsiadek. - To brednie. Ktoś nawet nie odbywał kary ze Stefanem W. i nie miał z nim kontaktu, ale usłyszał coś od kogoś i zgłasza się, bo myśli, że te zeznania pomogą w załatwieniu jego spraw – mówi nam jedna z osób związanych ze śledztwem. Te zeznania mają badać biegli psychologowie. Oficjalnie jednak prokuratura nie potwierdza tych informacji. - Zbliżamy się powoli ku końcowi śledztwa. Wyjaśniane są kwestie poczytalności podejrzanego i motywów jego zachowania - mówi nam Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.