Premier Mateusz Morawiecki

i

Autor: PAP/Radek Pietruszka Premier Mateusz Morawiecki mówił o szczegółach rządowych dopłat

Felieton "Połajanki malkontenta"

Morawiecki zmienił profesję? Został kierowcą

2022-08-11 12:38

"Czy pamiętają państwo, jak przed wyborami w 2015 r. po polskich pociągach grasowała pani premier Ewa Kopacz i wypytywała podróżnych o jakość kotlecika w WARS-ie? Kto nie wierzy lub jest za młody, żeby pamiętać, niech sobie wyszuka. Takie rzeczy w internecie nie giną" - napisał w najnowszym felietonie.

Abramsy w Poznaniu

Pomysły dla pana premiera

Czy pamiętają państwo, jak przed wyborami w 2015 r. po polskich pociągach grasowała pani premier Ewa Kopacz i wypytywała podróżnych o jakość kotlecika w WARS-ie? Kto nie wierzy lub jest za młody, żeby pamiętać, niech sobie wyszuka. Takie rzeczy w internecie nie giną.

Okazało się jednak, że pani Kopacz to mały pikuś przy naszym panu premierze kochanym Mateuszu Morawieckim. Szefa rządu za pomocą teleportera przerzuca się aktualnie po całym kraju, a wszędzie ma coś niebywale mądrego i ciekawego do powiedzenia. A to o gniazdowaniu ptaków, a to o złym Putinie, a to o tym, dlaczego jego rząd jest najlepszy na świecie. A to znowu o tym, dlaczego pieniądze z KPO są tak potrzebne i na pewno je dostaniemy, a to dla odmiany o tym, że w cale nie są potrzebne i dość już tego!

Niedawno natomiast pan premier zatrudnił się (niestety tylko na paręnaście minut) w Inspekcji Transportu Drogowego i wraz z szefem tej instytucji dokonywał kontroli autokarów. Wiadomo – jak pan premier skontroluje, to nie ma… Powiedzmy, że nie ma mocnych. Każdą śrubkę odkręconą wychwyci, każdy przewód luźno zwisający, każdą łysą oponę. Gdy pokazywano to doniosłe wydarzenie w „Wiadomościach” TVP, zabrakło mi jedynie krążących wokół Mateusza Morawieckiego postaci z małymi notesikami, w których notowaliby najbardziej światłe spostrzeżenia szefa rządu, dzięki którym można by następnie usprawnić nie tylko kontrole autokarów, lecz również hodowlę pszczół, proces wytwarzania opakowań kartonowych oraz wydobycie miedzi. Taka praktyka notowania na bieżąco myśli przywódcy jest dobrze znana z Korei Północnej i chyba pora wprowadzić ją i u nas.

Tu chciałbym się pokajać. Nazywanie przeze mnie naszego pana premiera kochanego Gierkiem 2.0 nie jest do końca sprawiedliwe. Mateusz Morawiecki towarzysza Edwarda przegonił, i to o kilka długości. Po pierwsze – towarzysz pierwszy sekretarz nie dysponował maszyną do teleportacji, a więc jego gospodarskie wizyty były znacznie rzadsze i bardziej ograniczone. Po drugie – towarzysz Edward poprzestawał jednak na obserwacji i biernym dopieszczaniu gospodarskim okiem dostatku Polski Ludowej, podczas gdy nasz pan premier bierze w działaniach aktywny udział. Tak jak właśnie w kontroli pojazdów lub też gdy cierpliwie wyjaśnia narodowi, że na sztucznych wyspach na Jeziorze Żywieckim będzie mogło gniazdować ptactwo, które kiedyś było, a teraz już go nie ma. Być może dlatego, że Jezioro Żywieckie to sztuczny zbiornik, powstały w 1966 r.

Liczę, że piarowcy pana premiera rozpisali mu już program działań na kolejne miesiące. Jeśli mógłbym coś do niego dorzucić – i zaznaczam, że to wyłącznie z sympatii, nie oczekuję żadnych tantiemów – to proszę, oto kilka propozycji.

Pan premier w kopalni Polskiej Grupy Górniczej przejmuje sterowanie kombajnem ścianowym i po ojcowsku instruuje górników, jak zwiększyć urobek. Po jego wizycie wydobycie wzrasta o 365 proc. Pan premier nawiedza gospodarstwo rolne, gdzie czule przemawia do wolno biegających kur (wiadomo, klatki to zło!), które pod wpływem jego głosu zaczynają się nieść o 50 proc. częściej. Pan premier w szkole podstawowej prowadzi lekcję ekonomii, klarując czwartoklasistom tezy „Kapitału w XX w.” Piketty’ego oraz tezy Harrariego. Po wizycie pana premiera czworo dzieci natychmiast pisze pracę magisterską, a w ciągu kolejnego roku robią doktoraty. I wreszcie: pan premier prowadzi osobiście „Wiadomości” TVP, zapowiadając materiał o tym, że pan premier prowadzi „Wiadomości” TVP. Do dzieła!