Paweł Śpiewak: PiS stawia na negatywny przekaz, dobrowolnie pozbawia się wiarygodności

2010-08-26 14:45

O nowych sondażach i liście Migalskiego rozmawiamy z socjologiem prof. Pawłem Śpiewakiem: Różnica w poparciu dla PiS w tych sondażach wynosi aż 11 proc. To tak, jakby ta sama grupka ludzi odpowiadała zupełnie inaczej różnym ankieterom.

"Super Express": - Wczorajszy sondaż dla "Gazety Wyborczej" daje Platformie Obywatelskiej 45, a PiS 24 proc. poparcia. Z kolei w sondażu dla "Rzeczpospolitej" ten stosunek wynosi 48 do 35 proc. O czym świadczą te wyniki?

Prof. Paweł Śpiewak: - O tym, że badania socjologiczne stają się coraz mniej miarodajne. Różnica w poparciu dla PiS w tych sondażach wynosi aż 11 proc. To tak, jakby ta sama grupka ludzi odpowiadała zupełnie inaczej różnym ankieterom. Z sondażu dla "Gazety Wyborczej" można wnioskować, że PiS dostaje łupnia za swój obecny styl konfrontacyjny. Natomiast z badań "Rzeczpospolitej" takiego wniosku wysnuć się już nie da. W oparciu o te badania można jedynie powiedzieć, że Platforma wciąż zachowuje dobrą pozycję, że wciąż ma dobre samopoczucie.

- Na czym polega ten fenomen, że partia, która przez trzy lata nie przeprowadziła żadnej fundamentalnej reformy, cieszy się tak wysokim poparciem?

- Zawdzięcza to kilku czynnikom naraz. Nie jest partią agresywną. Ma dobry PR. Ma życzliwe sobie media. Ale przede wszystkim jej siłą jest słaba opozycja. Wszystko to sprawia, że PO nie musi czuć się zagrożone.

- Z czego bierze się słabość opozycji?

- Jest mało atrakcyjna merytorycznie. Nie słyszałem, żeby PiS wystąpił z jakąś kontrpropozycją w sprawie uzdrowienia finansów publicznych czy sytuacji w szkolnictwie wyższym. Mieszkam na wsi i widzę, jak bezradni są tutejsi mieszkańcy wobec niskich cen skupu produktów przy bardzo wysokiej marży skupujących, czyli pośredników. Marża jest tak wysoka, że to właśnie pośrednicy czerpią największe zyski. Ludzie nie mają do kogo wołać o pomoc, bo opozycja nie dba o podstawowe potrzeby materialne mieszkańców wsi. Mam wrażenie, że PiS nie chce się zniżać do tego typu kwestii. Chwilowo jest bardziej zajęty krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Opozycja zredukowała swoją funkcję do jednego zadania.

- Może liczy na to, że zyska dzięki temu nowy, antyrządowy elektorat.

- Nie sądzę. PiS stawia na negatywny przekaz i w ten sposób pozbawia się wpływu na los wspólnoty politycznej. Nie wiem, jaki ta partia ma program, za to wiem, czego nienawidzi. Nie wiedzieć czemu uparcie pilnuje prawej ściany, tak jakby obawiała się powstania jakiejś nowej radykalnej formacji. Dystansując się od starych haseł i niczego nie proponując w zamian, PiS dobrowolnie pozbawia się wiarygodności.

- A Tusk liczy tylko na to, by Kaczyński dalej będzie brnął w tę retorykę.

- To prawda. I wiemy, czym to się może skończyć. Każda partia posiadająca monopol z czasem się demoralizuje i traci zdolność refleksji nad swoimi celami. Platforma to partia moloch. A wybory samorządowe tylko ją wzmocnią, bo wielkie miasta i większość sejmików zapewne wpadnie w jej ręce. Dodając do tego wpływy w wojsku i w sądach, całkowicie zapanuje nad administracją centralną i lokalną. Polska demokracja jest więc pozbawiona wartości, która tkwi w opozycji.

- PiS stoi w miejscu, a Platforma coraz bardziej się rozpycha - również podbierając ludzi lewicy.

- Być może nawet stworzy koncesjonowaną partię Palikota, która przejmie część elektoratu SLD. W ten sposób Palikot z rozdania Tuska zrobiłby dywersyjną formację na lewicy. Może również PiS mógłby zachować się w taki makiaweliczny sposób i powołać partię krytyczną wobec wszystkich, a zarazem lojalną wobec Kaczyńskiego. Na przykład z udziałem Poncyljusza i Kluzik-Rostkowskiej. To duże ryzyko, ale zarazem duża szansa dla PiS, bo partia ta w pojedynkę może liczyć na niewiele ponad 20 proc. Może Jarosław Kaczyński wraz z Adamem Lipińskim powinni wziąć taki scenariusz pod uwagę.

- Według Stefana Niesiołowskiego pan też powinien się nad wieloma sprawami zastanowić. We wczorajszym "SE" nazwał pana renegatem...

- Ostatni raz słowo renegat słyszałem w ustach Włodzimierza Lenina, gdy określił tym mianem swojego konkurenta - lidera socjaldemokracji niemieckiej, co dziś byłoby pewnie dla tego ostatniego pewnym wyróżnieniem. Stefan Niesiołowski, który uchodził za człowieka bardzo otwartego, stał się jawnym miotaczem nienawiści. Mogę mu tylko współczuć.

Prof. Paweł śpiewak

Socjolog i historyk idei, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego