Monika Jaruzelska już w piątek poszła na Powązki, by zapalić znicz i położyć świeże kwiaty na grobie ojca, który zmarł 25 maja 2014 roku. Przy grobie generała pojawiły się też środowiska wojskowe i kombatanckie, które zorganizowały spotkanie w przeddzień piątej rocznicy śmierci Wojciecha Jaruzelskiego.
A maj to najsmutniejszy miesiąc w roku dla córki Jaruzelskich, bo za kilka dni, 29 maja, warszawska radna znów przyjedzie na cmentarz Powązkowski, by zadumać się nad grobem swojej matki, Barbary (+ 86 l.), która zmarła dwa lata temu. - Maj kojarzy się z miłością, a mnie niestety kojarzy się ze śmiercią, bo w tym miesiącu straciłam oboje rodziców – wzrusza się Jaruzelska. I opowiada, jak bardzo brakuje jej ojca. - Tęsknię za rozmowami z nim, brakuje mi jego rozwagi, spokoju i kultury. Wiele osób, które w swoim życiu spotykają się z ciężką chorobą i długim odchodzeniem kogoś bardzo bliskiego, w momencie śmierci odczuwają pewien rodzaj ulgi, a tęsknota przychodzi później... To nieprawda, że czas goi rany, on je tylko zabliźnia – zaznacza córka generała.
I wraca myślami do swojego dzieciństwa i relacji z ojcem. - Miałam wtedy dość mały z nim kontakt, bo bardzo dużo pracował, więc był nieobecny, a ja część dzieciństwa spędziłam z babcią w Kościelisku pod Zakopanem. Później, jak byłam nastolatką, buntowałam się, ale z latami ojciec stawał mi się bliższy. A już w ostatnich latach jego życia byliśmy bardzo blisko i choć wcześniej tego nie odczuwałam, to dziś znajduję w sobie sporo cech ojca, czyli spokój, stoicyzm i to, że nie obrażam swoich politycznych adwersarzy – dodaje Monika Jaruzelska.
Dziś sądzi, że ojciec byłby dumny z jej politycznego zaangażowania. - Wchodząc w politykę i broniąc wojska, mam wrażenie, że spełniam wolę swojego ojca. W dzisiejszym życiu politycznym jest dużo agresji, wzajemnego obrażania się. Mój ojciec nawet swoich przeciwników politycznych, którzy go obrażali, nie krytykował – kwituje Jaruzelska.