Robert Biedroń przekonuje się teraz na własnej skórze, jak trudno politykowi uciec przed trudną przeszłością. 19 lat temu jego matka Helena Biedroń oskarżyła go o to, że znęcał się nad nią i swoim młodszym o sześć lat bratem. Za popełnienie tego przestępstwa Biedroniowi groziło wtedy nawet pięć lat więzienia. W trakcie sprawy doszło jednak do porozumienia. Dzięki temu sprawę warunkowo umorzono, a Biedroń uniknął kary. Teraz po wielu latach, kiedy koszmary z przeszłości polityka wróciły w ogniu kampanii wyborczej, matka staje w obronie syna. W szczerym wywiadzie na antenie TVN tłumaczyła, że Robert podczas jednej z domowych awantur opowiedział się po stronie ojca i popchnął ją. Wybaczyła mu to jednak, ponieważ jej syn i pozostałe dzieci były ofiarami przemocy ze strony ojca, a jednocześnie konfliktu między rodzicami.
Przy okazji polityk wyznał, że jego relacje z matką w tamtych latach nie była łatwe. W tym samym czasie, kiedy trwał koszmar w jego domu, rodzice dowiedzieli się, że syn jest gejem. Przez to sytuacja była jeszcze trudniejsza. Biedroń nie miał wsparcia ze strony matki, wręcz przeciwnie - początkowo nie zaakceptowała ona jego homoseksualnej orientacji.
– Kiedy moja mama dowiedziała się, że jestem gejem, jej się świat załamał. W latach 90-tych nie było łatwo mieć syna, który ma odwagę iść pod prąd. Mama dostawała, listy, że powinna mnie utopić w jeziorze. Bała się, że umrę na AIDS lub zestarzeję się w samotności, bo jako gej nigdy nie zbuduję trwałego związku – ujawnił lider Wiosny.
Przyznał, że przez koszmary z przeszłości nie utrzymuje kontaktów z bratem.
- Mój najmłodszy brat jest alkoholikiem i narkomanem. Nie utrzymujemy z nim kontaktu. Tak jest, jak się jest synem alkoholika. Ja nigdy nie odwiedziłem grobu mojego ojca, nie wiem, jak wygląda. Taka miałem traumę, po tym, co się wydarzyło. My z mamą leczymy te rany od lat – wyznał szczerze lider Wiosny.