Adam Jarubas, kandydat PSL na prezydenta: Moja grzywka to sprawa genetyki

i

Autor: tv.se

Adam Jarubas, kandydat PSL na prezydenta: Moja grzywka to sprawa genetyki

2015-02-13 3:00

- Kiedyś byłem bardzo blisko ruchu oazowego, przez lata byłem ministrantem - zdradza Adam Jarubas, kandydat PSL na prezydenta.

"Super Express": - Jest pan kandydatem na prezydenta. Dlaczego mam na pana głosować, skoro pana nie znam?

Adam Jarubas: - Wkrótce usłyszy pan o mnie więcej. Jestem zwolennikiem prezydentury aktywnej.

- Jest pan ze wsi?

- Wywodzę się z Polski lokalnej i środowiska z piękną, 120-letnią tradycją. Moi rodzice byli rolnikami. Błotnowola to jest moja wieś, z której jestem dumny. Jest ona szerzej znana z tego, że rozgrywają się tam zawody w piłce błotnej.

- Pan wymyślił te zawody?

- Razem z kolegami.

- Proszę mi wybaczyć, ale jest coś takiego jak stereotyp wieśniaka. Nie pasuje pan.

- Można być z miasta - a być wieśniakiem, a można być ze wsi i być profesorem albo prezydentem. To pejoratywne sformułowanie odnosi się raczej do charakteru i kultury, lub jej braku. Na wsi jest wiele wartości, którymi Polska może się szczycić. Jestem przeciwnikiem podziału miasto-wieś.

- Internauci pytają, co pan zrobił z grzywką?

- Od lat nic nie zrobiłem. Genetycznie mój tato też miał bardzo wcześnie siwe włosy.

- Pana mama zdradziła mediom, że chciał pan być księdzem.

- Kiedyś byłem bardzo blisko ruchu oazowego, przez lata byłem ministrantem. Te wartości gdzieś się we mnie odzywają. Nie wstydzę się tego okresu.

- Co to znaczy tego okresu? Jest zakończony, jeżeli chodzi o pobożność?

- Nie. Moja wrażliwość duchowa wówczas się kształtowała. Choć wielu ówczesnych kolegów dziś to wycisza.

- Długo był pan ministrantem?

- Do okresu studiów. I jestem z tego dumny.

- Namawiał pan Piechocińskiego, mówiąc: powinieneś wystartować?

- Od początku byłem zwolennikiem kandydata PSL. Janusz Piechociński od początku mówił, że nie widzi takiej możliwości, aby z korzyścią dla kraju połączyć dobre funkcjonowanie w ramach rządu z bardzo dużym wyzwaniem, jakim jest prowadzenie kampanii.

- Będzie pan głosował na Komorowskiego?

- To nieskromne, ale będę głosował na Adama Jarubasa. Wierzę, że i w I, i w II turze.

- Na ile procent pan liczy?

- Liczę na dobry wynik dwucyfrowy.

- Przecież teraz ma pan 1 proc.

- Są też lepsze sondaże, a moja rozpoznawalność będzie rosła. Jesteśmy na progu kampanii. Mam wizję, jak powinna wyglądać aktywność prezydenta.

- Jak to wyglądało? Przyjechał do pana Janusz Piechociński i powiedział: Adam potrzebuję człowieka, którego zje opinia publiczna, bo ja nie chcę przegrać? Ty jesteś młody, przyjmiesz tę porażkę i ona cię zbuduje?

- Absolutnie nie. Wiele zależy od tego, jak ta kampania będzie przebiegać. Wierzę w to, że będę w II turze.

- Ale nie wygra pan tych wyborów.

- Odwrócę pytanie: na kogo zagłosuje elektorat PiS i SLD, jeśli będę w II turze z Bronisławem Komorowskim?

- To byłoby ciekawe. Gdyby nie dostał się Duda, to sądzi pan, że wyborcy PiS i SLD głosowaliby na pana?

- Liczę, że wyborcy Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy kiedyś zaufali 41-latkowi, mogą dziś postawić na Adama Jarubasa.

- Dlaczego PiS miałby na pana stawiać?

- Duża część elektoratu PiS postawi na Adama Jarubasa z uwagi na jego poglądy. Jestem umiarkowanym konserwatystą i zwolennikiem aktywnej prezydentury.

- To jednak trochę taka klisza: ten Komorowski jest nieruchawy, siedzi taki nieaktywny pod żyrandolem...

- Na pewno prezydent może być bardziej aktywny. Ma kancelarię z budżetem 170 mln zł, gremia doradcze. Chcę też wprowadzić nową wartość - zakończyć wojnę PiS z PO. To totalnie bezproduktywny konflikt, którym Polacy są zmęczeni. Chcę pogodzić te dwa zwaśnione obozy. Kandydat środka jest dobrą propozycją, aby zakończyć ten jałowy spór. Zależy mi na przemianie pokoleniowej. Sygnalizuję to ludziom, którzy mówią: "dobrze, że wystartowałeś. Zaproś do debaty pozostałych kontrkandydatów z tego pokolenia".

- Komorowskiego nie chciałby pan zaprosić?

- Pan prezydent od początku mówił, że nie ma takiej możliwości.

- Sądzi pan, że Komorowski nie widzi takiej możliwości, bo się boi?

- To jest pytanie do pana prezydenta. Jeśli byłaby taka możliwość, żeby spotkać się z nim przed I turą, to chętnie to zrobię. Liczę na to, że przed II turą będę miał taką szansę. Ja mam wizję aktywnej prezydentury, ale ze wskazaniem dzisiaj najważniejszych celów. Np. zmaganie się z kryzysem demograficznym.

- Ile ma pan dzieci?

- Dwóch chłopaków.

- To słabo się pan zmaga.

- Mam pewne palny, ale dużo zależy od mojej żony. Moje aktywności niekoniecznie ją przekonują.

- Skoro jesteśmy przy żonie. Rozmawiał pan z nią o tym, czy chciałaby być pierwszą damą?

- Żona bardzo mnie wspiera. W pierwszym odruchu zachwycona nie była... Wspiera mnie, ale potrafi twardo artykułować swoje przekonania.

- Kim jest pana żona?

- Urzędnikiem samorządowym, a z urodzenia świętokrzyską góralką.

- Wie pan, że media ją prześwietlą?

- Mam tego świadomość, ale liczę na to, że przede wszystkim nie dotknie to moich dzieci.

- Zna pan swoich kontrkandydatów osobiście? Pana Dudę, panią Ogórek?

- Pani Ogórek nie. Pana Dudę tak. Podczas konwencji zarysował pewien obszar, który nie należy do prezydenta. Nie da się ich zrealizować samodzielnie.

- Zapewne liczy na zwycięstwo PiS.

- Zapewne tak, ale PiS nie będzie rządził samodzielnie.

- Ale na szczęście jest PSL!

- PiS robi dziś naprawdę dużo, żeby odciąć się od współpracy z kimkolwiek.

- Sam pan mówił, że elektorat PiS mógłby w II turze głosować na pana.

- Tak, ale szefowie partii nie są właścicielami swoich wyborców. Chodzi mi o to, że mam pewien katalog wartości drogi takim wyborcom.

- Pańskie stanowisko w sprawie Ukrainy?

- Dopóki nie ma jedności w NATO, absolutnie nie powinniśmy sprzedawać tam broni, wyrywając się przed szereg. Pozostaje droga dyplomatyczna.

- Pański stosunek do związków partnerskich?

- Dzisiejsze regulacje pozwalają ustanowić umowy zabezpieczające dostęp do dokumentacji medycznej i innych rzeczy, na których zależy zwolennikom tych związków.

- Zapewne zyskał sobie pan sporo głosów i sporo stracił. A in vitro?

- Tu ważę problem rodzin, które nie mogą mieć dzieci. Życie jest wartością nadrzędną. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mogą się pojawić biotechnologiczne kombinacje, kiedy rodzice będą zamawiali sobie kolor oczu, płeć dziecka...

- Będzie miał pan taką konwencję, jak pan Andrzej Duda?

- Pytanie, czy partia, która twierdzi, że nic się w tych 25 latach nie udało, powinna robić konwencję z takim przepychem? Moja konwencja będzie inna. W najbliższą sobotę chcę pokazać wyróżnik programowy. Wychodzę od ludzi, od dołu. Byłem 9 lat marszałkiem...

- I jaki jest pana największy sukces w rozwiązywaniu problemów?

- Kiedy spojrzymy na województwo świętokrzyskie, to kiedy obejmowałem urząd, wartość PKB regionu to było 27 mld zł, a dziś jest 41 mld. To zapewne nie jest najbardziej obiektywny wskaźnik, ale jakiś jest, choć mamy wahnięcia koniunktury.

- Ale co pan takiego zrobił w polityce lokalnej, z czego pan jest dumny? Mówi pan, że urosło, ale chodzi mi o jakieś konkretne decyzje?

- Od osoby, która jest gospodarzem strategii, odpowiedzialnej za rozdział funduszy unijnych wiele zależy...

- Czyli rozdziela pan fundusze unijne. Dobrze...

- Ale ta odpowiedzialność marszałka województwa jest często większa niż niejednego ministra! Zdecydowałem się np. na trudną decyzję budowy nowej siedziby szpitala dziecięcego w Kielcach. Duży sukces to suma małych sukcesów.

Zobacz: Adam Jarubas RODZINA: żona Mariola Jarubas, synowie Dawid i Damian

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail