Mój pierwszy raz był po ślubie

i

Autor: Marcin Smulczyński

Joachim Brudziński: Mój pierwszy raz był po ślubie

2013-03-23 8:30

Dlaczego Tomasz Arabski nie może być ambasadorem i o głupstwach Palikota w sprawie seksu nastolatków

"Super Express": - "Arabski, czy w Madrycie, czy w Londynie kara Cię nie ominie" - pod tym hasłem odbyła się przepychanka w Sejmie. Ale jednocześnie będzie prywatny akt oskarżenia Jarosława i Marty Kaczyńskich przeciwko Arabskiemu. Zemsta polityczna?

Joachim Brudziński: - Po prostu przełomowa decyzja sądu, który nie podtrzymał niezrozumiałej decyzji prokuratury odmawiającej rodzinom poszkodowanym w tej tragedii prawa do tego, aby być oskarżycielami.

- Mówimy o dwóch rzeczach: o decyzji sądu, a także o prywatnym akcie oskarżenia, który ma być przeciwko Arabskiemu. Brat i córka prezydenta Kaczyńskiego zapowiedzieli taki akt.

- Z tego, co wiem, zapowiadają też inne rodziny - te, które znaczną część winy za to, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 r., przypisują indolencji urzędniczej pana ministra Arabskiego. Indolencja może być najmniejszym zarzutem, bo dla wielu była to również zła wola. Nie wiem, czy miałaby wynikać z własnej inicjatywy, czy z żądania lub oczekiwania Donalda Tuska, aby kontynuować wojnę ze śp. Prezydentem RP. Pamiętamy te aberracyjne decyzje wykraczające poza kompetencje urzędnicze, jak chociażby odmawianie głowie państwa samolotu...

- A ile jest zwykłej zemsty w próbie zablokowania jego kandydatury na ambasadora w Madrycie?

- To nie ma nic wspólnego z zemstą. Hiszpania jest liczącym się krajem w Unii Europejskiej i ściąganie z Madrytu naszego ambasadora na rozprawy - co będzie wielce prawdopodobne przy postawieniu zarzutów panu Arabskiemu - splendoru naszej ojczyźnie nie przyniesie.

- Podsumowując: Arabskiemu na ambasadora mówimy "nie".

- Nie odbieram Arabskiemu tego, że mówi po hiszpańsku ani też pewnej pasji i znajomości Hiszpanii...

- Ale przeszłość nie pozwoli mu na to, żeby został ambasadorem...

- Już nim został. Jesteśmy realistami. Decyzja zależy od podpisu prezydenta Komorowskiego i nie będzie wielkim zaskoczeniem, że prezydent tę nominację podpisze. Problemy się pojawią, kiedy sprawa nabierze biegu i kiedy rzeczywiście Arabski zacznie być wzywany do sądu. I pytanie otwarte: a co będzie, jak zostaną mu postawione zarzuty? A co będzie, jeśli niezawisły sąd go skaże? Akurat ten konkretny urzędnik ma powody do obaw. Ale nie przede mną jako działaczem opozycji czy osobą oszalałą z pragnienia zemsty. Ja tylko chcę wierzyć, że żyjemy w demokratycznym państwie prawa. I że to, co zostało zawarte w uchwale Sejmu, czyli że tragedia Smoleńska była największą katastrofą, jaka spotkała nasz kraj po 1945 r., musi znaleźć w sądzie odpowiedź na pytanie, kto za nią odpowiada.

- Powiedział pan, że dzisiaj każdy rodzic 12-, 13-, 14-latka ma moralne prawo - cytuję pana - dać Palikotowi, tej politycznej kreaturze, w papę. Pan jest rodzicem. Czyli jak pan spotka Palikota w Sejmie, to mu pan da w papę? Proszę mnie wcześniej uprzedzić, wyślę kamerę...

- Podtrzymuję to, co powiedziałem. Nie ma w Polsce człowieka, z wyjątkiem oczywistego zboczeńca, który by ten postulat zaakceptował.

- Przypomnijmy: Palikot powiedział, że inicjacja seksualna od 13. roku życia to nie jest nic dziwnego, bo tak mówią statystyki.

- W takim razie obniżamy dopuszczalny w Polsce próg piętnastu lat, który i tak uważam za próg zbyt niski. Czy jakikolwiek rodzic jest gotów w swoim sercu stwierdzić, że nie miałby nic przeciwko temu, żeby jego 13-letnie dziecko obcowało z czterdziesto-, pięćdziesięcio- czy nawet "tylko" dwudziestolatkiem? Nie tylko jako działacz polityczny, ale też jako rodzic nie jestem w stanie wzbudzić w sobie takiej akceptacji.

- Pytanie osobiste: w jakim wieku pan odbył inicjację seksualną?

- Po ślubie. Jak Pan Bóg przykazał. Wszystko po bożemu.

- I nic wcześniej? W ogóle?

- Absolutnie.

- Czyli, jak dla pana, moglibyśmy ustanowić prawo, że dopiero po ślubie? Przepraszam, że się tak panu zwierzę, ale ja to przed ślubem...

- Była to moja świadoma, odpowiedzialna decyzja. Nikogo z dorosłych osób nie mam zamiaru do tego specjalnie przekonywać.

- Możecie współpracować z Platformą Oburzonych?

- Nawet jest konieczność takiej współpracy. My w przeciwieństwie do Platformy, która nazywa siebie obywatelską, nie jesteśmy zamknięci na dialog społeczny.

- Tyle że Kukiz mówi, iż zostaliśmy oszukani zarówno przez Platformę, jak i przez PiS...

- My panu Kukizowi nigdy nie obiecywaliśmy jednomandatowych okręgów wyborczych. Szanując to przekonanie pana Pawła Kukiza, nie podzielam jego wiary i uważam ją za naiwną. Jednomandatowe okręgi wyborcze nie zmienią jakości polskiej sceny politycznej. Natomiast co do pana Piotra Dudy: jest bez wątpienia charyzmatycznym liderem związkowym.

- I bardzo krytycznie wypowiada się o PiS...

- Nie przesadzajmy. Lider związku zawodowego siłą rzeczy musi mówić innym językiem.

- A co z Ziobrą? Wziąłby go pan do okrągłego stołu?

- Ale o czym mielibyśmy z Ziobrą rozmawiać?

- No nie wiem... Nie ma o czym? Może o przyszłości Polski, o współpracy? To jest możliwe czy nie?

- Nie.

- Czyli Duda - tak, Ziobro - nie.

- Dzisiaj pan przewodniczący Duda jest przedstawicielem konkretnej, kilkumilionowej siły związkowej. Natomiast pan minister Ziobro prezentuje siłę własnego charakteru.

- W niektórych sondażach wchodzi do Sejmu...

- Rzeczywiście, "idą jak burza"! Nawet Janusz Korwin-Mikke ich prześcignął. Tak się kończy wchodzenie w buty pomagierów Donalda Tuska.

- Zna pan osobiście arcybiskupa Głódzia?

- Znam.

- I co pan sądzi o publikacji, która ukazała się we "Wprost", dowodzącej, że arcybiskup jakoby nadużywa alkoholu i zwraca się do podwładnych tekstami w stylu: bądź moim aktimelkiem?

- Sądzę, że ten atak jest próbą wydawcy tygodnika "Wprost" wejścia w szkodę redaktorowi Lisowi. Chce się licytować z redaktorem Lisem, kto jest bardziej antyklerykalny. Chodzi też o zdezawuowanie wyrazistej i wybitnej postaci współczesnego Kościoła. W tym trudnym dla niego momencie pragnę arcybiskupa zapewnić o mojej pamięci i modlitwie.

- Czy nie upraszcza pan? "Piszesz krytycznie o duchownym, więc jesteś antyklerykałem" - o to

- Chodzi o fakty. A w artykule, o którym mówimy, jest ich tyle, co kot napłakał. Głównie anonimowe źródła: że ktoś komuś coś powiedział.