Michał Karnowski: Kaczyński i Ziobro mogą trafić przed Trybunał

2011-06-16 13:00

Czy liderzy PiS staną przed Trybunałem Stanu i czy spełnia on swoje zadanie - zastanawia się Michał Karnowski, publicysta dziennika "Rzeczpospolita" i tygodnika "Uważam Rze".

"Super Express": - Wierzy pan w to, że Kaczyński i Ziobro staną przed Trybunałem Stanu?

Michał Karnowski: - Nie wykluczałbym. Choć jest to mało poważne. Nawet jeżeli miałoby miejsce jakieś polityczne knucie, w wyniku czego zginęła Barbara Blida, to byłaby to sprawa kryminalna, a nie racji stanu. W parlamencie jest jednak dość sił, które kumulują uwagę społeczną na Kaczyńskim, by chcieć taki wniosek przegłosować.

Przeczytaj koniecznie: Jarosław Kaczyński: Kalisz ośmieszył Tuska WYWIAD

- Premier zareagował na wnioski komisji sceptycznie. Obawia się wykreowania męczenników?

- Oby tak było. Słowa premiera niby o tym świadczą, ale mógł to być kolejny raz, kiedy Tusk daje wyraz niezadowoleniu, z którego nic nie wynika. Gdyby premier stawał twarzą w twarz nie tylko z tymi dziennikarzami, którzy mu klaszczą, to musiałby też dystansować się np. od chamskich wypowiedzi marszałka Niesiołowskiego. Nie wykluczam, że sztabowcy PO doszli do wniosku, że warto przeczołgać Kaczyńskiego, stawiając go w roli przestępcy. I w finale to rozmyją. Gdyby doszło jednak do wzrostu PiS w sondażach, premier łatwo zmieniłby zdanie. Choć Trybunał jest od ważniejszych rzeczy.

- W ciągu minionych 20 lat Trybunał był głównie od niczego...

- Powinien być od naprawdę dużych spraw, narażających interes narodowy. Np. gdyby komuś wpadło do głowy wyprowadzenie Polski z NATO bądź Unii. Choć nie łamałoby prawa, byłoby wbrew racji stanu. To, że politycy nie stawali przed Trybunałem zbyt często ma dwa powody. Optymistyczny, że nie było aż tak wielu zaprzaństw na to zasługujących. I pesymistyczny, że prezentują jakąś solidarność, by nie ciągać się po sądach. Są jednak sprawy, które warto tam postawić.

- Sprawy takie jak?

- Na pewno tragedię smoleńską. Nie wiem, kto i w jakiej formie, ale wydarzenie tej rangi powinno przekroczyć postępowanie prokuratora. Nie może się skończyć brakiem odpowiedzialności. Inną rzeczą są złodziejskie prywatyzacje, o których krążą legendy. Na pewno jednak nie sprawa Barbary Blidy, w której doszło do tragicznej pomyłki.

- Wśród publicystów powracają dwie takie sprawy. Prawa strona mówi o aferze Rywina...

- Na pewno tak, a dodałbym jeszcze aferę hazardową. To było użycie władzy w imię interesu koncernu czy jakichś grup biznesu. Nie chodziło o dopisanie słów do ustawy, ale o to, dlaczego i za ile to zrobił.

Patrz też: Sylwia Ługowska, PIĘKNA działaczka PiS: Nie napiszę pracy magisterskiej o Jarosławie Kaczyńskim

- Lewica podkreśla sposób rozwiązania WSI przez Antoniego Macierewicza...

- No nie! Tu należałoby postawić tych, którzy dopuścili, że niezweryfikowane i niepodlegające kontroli służby wyszkolone w Moskwie, zamiast zabezpieczać wojsko, zajmowały się grą w mediach i gospodarce. Przecież to był rdzeń sowieckiego imperium. Nawet posłowie PO wzdychają dziś z ulgą, że WSI już nie ma. Obrona WSI jako jakiegoś wielkiego dobra, które zniszczono, pokazuje, że niektórzy dalej mentalnie tkwią w głębokim PRL i nie potrafią zrozumieć, na czym polega budowa niepodległego państwa. W mit profesjonalnej WSI nie wierzą sami politycy SLD, którzy to głoszą.