Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii udzielił obszernego wywiadu portalowi Onet.pl. Już na początku szczerze przyznał, że wielokrotnie miał dość piastowania przez siebie tego stanowiska. Działo się tak za każdym razem, gdy do akt spraw, którymi się zajmował, dołączane były zdjęcia i nagrania wideo. - Pamiętam nagranie, na którym widać było matkę molestującą własnego syna. W innym miejscu film, gdzie dziecko zostaje zmuszone do seksu oralnego. Miałem poczucie, że nie dam rady - zdradzał przejmująco. Kmieciak nie miał też oporów by wyznać, że zdarzało mu się przez tę pracę płakać. - Raz, po kolejnym obrzydliwym filmiku, zamknąłem komputer i zacząłem kląć. Z bezsilności - dodawał. Z racji zajmowanego stanowiska nie mógł jednak odpuścić w ani jednej sprawie. - Mówią, że jestem katolickim fundamentalistą, ale akurat tutaj wiara naprawdę mi pomogła. W człowieka wiarę czasowo straciłem, została tylko wiara w Boga - stwierdził.
Praca w komisji ds. pedofilii sprawiła, że na Kmieciaka wylało się również morze... hejtu. Stało się tak po publikacji jednego wywiadu, w którym, jak stwierdził, jego słowa zostały wyrwane z kontekstu. - To było wtedy, jak Janusz Palikot napisał, z tego co pamiętam: „Kmieciak, ty debilu” albo „idioto”. I setki innych ludzi pisało w podobnym, a często gorszym tonie (...) Mnie przypisano nieuczciwe intencje i całkowicie zmanipulowano moje słowa. Poszła lawina nienawistnych komentarzy. Kryzys był potworny, różne decyzje chciałem wtedy podjąć (...) Zaczęły pojawiać się groźby karalne wobec mojej żony i dzieci. W sieci pojawiło się zdjęcie mojego domu. Ostatecznie nie zrezygnowałem, bo otrzymałem ogromne wsparcie od rodziny, kolegów i koleżanek z komisji, no i od samych ofiar - mówił o tych ciężkich dla niego i jego rodziny chwilach.
Kmieciak odniósł się również do zarzutów, że jako przedstawiciel Ordo Iuris będzie w komisji starał się nade wszystko udowodnić, że Kościół nie jest tym problemem aż tak dotknięty. - Część osób mogła mieć taką nadzieję. Ale ja, choć jestem osobą niedowidzącą, to jednak widzę i lubię to uczucie, gdy mogę spojrzeć na siebie w lustrze i się siebie nie wstydzić. Poza tym mam taką rodzinę, która wprost mi powie, gdy postąpię nieprzyzwoicie - stwierdził jednoznacznie. - W imieniu komisji zadaliśmy bardzo konkretne pytania o przeszłość związaną z tuszowaniem pedofili i przyjętymi przez zwierzchników kościelnych zasadami wyjaśniania takich spraw. Mamy podstawy prawne do takiego działania, więcej: mamy taki obowiązek wynikający wprost z ustawy. Zbadaliśmy już kilkaset tomów różnych akt i to samo - w celach badawczych- chcemy zrobić z aktami kościelnymi. Bo tylko wtedy będziemy mieli pełną wiedzę, jak to przez lata wyglądało. Nie da się zamykać dyskusji hasłem: „to były stare czasy i stare błędy”. Naszym zadaniem jako komisji będzie te błędy przeanalizować i je nazwać. Jednak jeżeli instytucja kościelna nie przekazuje państwowej komisji akt, tłumacząc się RODO, to mamy do czynienia z sytuacją absurdalną i liczymy na jej zmianę. My pozostaniemy w tej sprawie konsekwentni i będziemy domagać się całkowitego prześwietlenia przeszłości, licząc na dialog - tłumaczył.
Zobacz: Pierwszy ranking poparcia polityków po powrocie Tuska. Zmiany, zmiany, zmiany
Czy zatem przez swoją pracę nie stracił on już wiary w Kościół? - Nigdy nie wierzyłem w Kościół jako instytucję. Jak wyznaję wiarę w „święty, powszechny, apostolski Kościół”, to myślę o wspólnocie ludzi. A Kościół rozumiany jako instytucja powinien dziś podchodzić do działań naszej komisji bardzo poważnie, by nareszcie rozliczyć się ze zła (...) Słyszymy o woli współpracy, ale jej nie czujemy. Będziemy podejmować dalsze kroki, bo jesteśmy przekonani, że mamy wspólny cel wsparcia osób skrzywdzonych - dodał na koniec.