Zwróciłem uwagę, że wielu dziennikarzy odruchowo zgodziło się z prof. Chmajem. I argumentem ma być niby to, że PRL lat 70. i 80. nie był aż tak brutalny, jak III Rzesza albo nawet PRL lat 40.
No nie był. Tylko co to ma do rzeczy?
Czy PRL nie był totalitarny, bo miał różne oblicza? A nawet dwa krótkie okresy, kiedy opozycja była niby legalna (z mocnym naciskiem na niby)?
A czy pedofil, który molestował jedno dziecko, i pedofil, który zgwałcił wiele dzieci, definicyjnie nie pozostają pedofilami? Pozostają. I czy przestają być pedofilami, kiedy mają krótkie okresy, kiedy próbuje się ich leczyć?
Każdy, kto liznął choć trochę historii, wie, że III Rzesza lat 30. też nie była równie brutalna, jak III Rzesza lat 40. Czy zgodnie z tą logiką III Rzeszy nie można nazwać totalitarną?
Słownikowa (PWN) definicja totalitaryzmu to system "oparty na obowiązującej wszystkich ideologii i na nieograniczonej władzy jednej partii kontrolującej wszystkie dziedziny życia".
Tak zwana Polska Ludowa wciąż opierała się na obowiązującej wszystkich ideologii i nieograniczonej władzy jednej partii. Nawet w latach 70., a zwłaszcza w latach dyktatury Jaruzelskiego, zarówno PZPR, jak i bezpieka nie zrezygnowały z ambicji "kontrolowania wszystkich dziedzin życia". Były to już popłuczyny po totalitaryzmie, dyktatura w fazie upadku, ale definicyjnie zmieniła się właściwie dopiero w 1988 roku.
Zdaniem prof. Chmaja w państwie totalitarnym "opozycja istnieje tylko jako forma prowokacji bezpieki", a w PRL istniał "niezależny od państwa Kościół i organizacje opozycyjne: Solidarność, KOR, ROPCiO". I jego zdaniem zgodnie z teorią za totalitarne można uznać tylko kraje takie jak III Rzesza czy ZSRR.
To dość brawurowe stwierdzenie. Nawet w III Rzeszy istniała organizacja Biała Róża, która nie była formą prowokacji, a Kościoły cieszyły się znacznie większą niezależnością niż choćby w ZSRR.
I proszę mi tylko nie wyjeżdżać z tekstami, że "w PRL żyło wielu uczciwych ludzi, którzy uczciwie pracowali i starali się sobie ułożyć życie". Obrażam system, a nie ludzi, których okradał lub krzywdził, nawet jeżeli sami nie mieli takiego poczucia. Zdążyłem przeżyć część swojego życia w PRL, też uczciwie, i jak najbardziej się cieszę, że tylko część, a ten za przeproszeniem "syf" wreszcie runął. Nawet jeżeli pozostawił po sobie wiele trwałych śladów. Uczciwi ludzie pracowali i układali sobie życie nawet w gorszych miejscach niż PRL. Co nie znaczy, że ze względu na nich nie można nazwać np. państwa Czerwonych Khmerów po imieniu.
Zobacz: Joanna Kluzik-Rostkowska: Bartłomiej Misiewicz ważniejszy od prezesa PiS