Był synem postaci nr 2 po Bierucie, rządzącej krajem, a po chwili opozycjonistą siedzącym za działalność antykomunistyczną. Działalność opozycyjną zaczął w grupie w składzie m.in. (to nie żart!): Waldemar Kuczyński, Bolesław Tejkowski, Stanisław Gomułka i Jerzy Robert Nowak...
Był kopalnią anegdot z przeszłości swojej, całej opozycji i swojego ojca. Nawet jego pierwszy wyrok z 1968, skazujący go na 2 lata bezwzględnego więzienia jest anegdotą. Antka skazano za „szkalowanie narodu polskiego” i „szkalowanie władz PZPR”. Powodem było przypisanie mu przez sędziego autorstwa słów... Jana Kochanowskiego: „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”.
Nie pamiętam, by kiedykolwiek wypinał pierś po medale. Po 1989 roku żył skromnie. Reperując swój budżet pracą fizyczną za granicą, „dla dzieci”. Przypominało mi się to zawsze, kiedy widziałem tabuny „działaczów” chwalących się każdym zadrapaniem z czasów komuny.
Mógł jak dawni koledzy z opozycji, KOR i Solidarności tworzący nową rzeczywistość wynagradzać sobie dawne krzywdy. Czerpać garściami z przemian, ględząc o „bezprzykładnym sukcesie transformacji, którego zazdrości nam cały świat”. Wolał inaczej. W konflikcie z wieloma z nich, będąc wiernym sobie i ludziom. Przekonaniu, że człowieka nie można traktować jak nawozu historii. Wszystko jedno w imię której z ideologii.