Europoseł PiS Ryszard Czarnecki stwierdził, że Hiszpania, Węgry i Chorwacja "uznały, że nie będą nocnym stróżem w gospodarce (...), tylko zaczęły aktywnie działać by pomóc ludziom, którzy mają poważne problemy w związku z tym, że zaciągnęli kredyty we frankach". Czarnecki wezwał też rząd do wsparcia Polaków, którzy mają kredyty we frankach szwajcarskich. "Tych 700 tys. osób trzeba ratować" stwierdził dość dramatycznie. Nie miałbym nic przeciwko temu. Zawsze miło dostać coś od władz, które od wielu lat głównie biorą mocno ograniczając to, co powinny dawać.
Problem w tym, że poseł Czarnecki w wielu kwestiach się myli.
Europoseł Czarnecki mówi o 700 tysiącach osób, które trzeba ratować. Na szczęście aż tak źle jeszcze nie jest. I choć raty, które płaca kredytobiorcy we franku są dużo wyższe niż kiedyś, to wciąż są i tak mniej dotkliwe niż te w złotym.
Sam skorzystałbym na zatroskaniu się moim losem przez europosła Czarneckiego. Tyle, że PiS jako partia podkreślająca swoją troskę o najbiedniejszych i pokrzywdzonych powinno się chyba zastanowić, kto tej pomocy potrzebuje w pierwszym rzędzie?
Czułbym duży dyskomfort moralny, gdyby państwo pomagało radzącym sobie w życiu kredytobiorcom. Ludziom, którzy żeby dostać kredyt musieli udowodnić jakąś zdolność kredytową. Czułbym ten dyskomfort, gdyż w tym samym czasie nasze państwo kompletnie wypięło się na tych ludzi, którzy szans na taki kredyt nie mieli. A po zaostrzeniu polityki kredytowej prawdopodobnie za swojego życia mieć już nie będą. Którzy marzą o sytuacji, w której ktoś uwiązałby ich kredytem na całe dekady, ale uwiązał do własnego mieszkania, a nie do mieszkania z rodzicami, teściami czy dziadkami.
Nic się nie stało
Sprawa kolejna - rząd Węgier rzeczywiście przestał stać z boku i przyglądać się wydarzeniom gospodarczym - tu europoseł PiS ma rację. Europoseł Czarnecki myli się jednak mówiąc, że taką samą drogą poszły Hiszpania i Chorwacja. Otóż nie poszły. Rządy robią tam nadal to, co robiły wcześniej. To nie rządy, ale sądy wydały na razie po jednym wyroku w obu tych krajach. W Chorwacji sędzia orzekł, że banki mają przewalutować kredyt po kursie z dnia zawarcia umowy i zmienić oprocentowanie ze zmiennego na stałe. W Hiszpanii unieważnił zaś umowę kredytową orzekając, że kredyty we frankach były instrumentem spekulacyjnym.
Według prawników bardzo mało prawdopodobne jest utrzymanie tych wyroków, a niemal nieprawdopodobne jest powtórzenie ich w polskim systemie prawnym. Także ze względu na to w jaki sposób kredyty w Polsce były udzielane.
Owszem i u nas nie brakowało banków, które bezczelnie naciągały klientów. Przy kredytach walutowych informowały jednak zazwyczaj o ryzyku mając z tego dodatkową korzyść. Jak opowiadał mi jeden ze znajomych, w jego przypadku wyglądało to tak: „Zdaje pan sobie sprawę z ryzyka kursowego? To jest kredyt w walucie obcej, ona może zdrożeć. W związku z tym proponujemy panu dobrowolne ubezpieczenie od ryzyka w wysokości X złotych. Ubezpieczenie jest dobrowolne, ale odrzucenie naszej propozycji może wpłynąć na decyzję dotycząca uzyskania przez pana kredytu”.
Dajmy im upaść
Niewielu ludzi poza bankierami lubi banki. W większość cieszy się, gdy banki obrywają po głowie (choć niestety przy tym obrywają też klienci). Bankierzy podczas ostatniego kryzysu bardzo ciężko na tą niechęć zapracowali. Najpierw wykorzystując i oszukując swoich klientów, później przychodząc po prośbie do podatników o ratunek (a nawet szantażując ich).
Osobiście byłem bardzo bliski poglądowi Roberta Gwiazdowskiego i Krzysztofa Rybińskiego, którzy sugerowali, żeby tym bankom dać upaść i wyczyścić teren. Ludzie by to przeżyli. Drobni ciułacze albo mieli w bankach kwoty na tyle niewysokie, że państwo było w stanie je gwarantować, albo nie mieli ich w ogóle. A ci bogatsi? Cóż, być może zamiast podatników to oni musieliby zrobić ściepę na kolegów, którzy zajmowali się pomnażaniem ich majątków?
Niestety większość zdecydowała inaczej i przekazała im gigantyczne kwoty z pieniędzy podatników. Z których to pieniędzy, mających w założeniu ratować system bankowy, bankierzy wydzielili sobie bez najmniejszego wyrzutu sumienia olbrzymie premie.
Zamiast lamentować nad tym co wyprawiają banki, po prostu na drugi raz im nie pomagajmy. To nie będziemy musieli pomagać sobie, czyli kredytobiorcom. Nie dajmy kolejny raz się wykiwać. Selekcja naturalna. Ci, którzy wyciągnęli wnioski i tak przetrwają. Ci, którzy popełnią kolejny błąd (popełnią na pewno, błędy są tu wpisane w system), po prostu powinni zostać odsiani. Niech upadną.
Mirosław Skowron: Spokojnie z tym pomaganiem
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki stwierdził, że Hiszpania, Węgry i Chorwacja "uznały, że nie będą nocnym stróżem w gospodarce (...), tylko zaczęły aktywnie działać by pomóc ludziom, którzy mają poważne problemy w związku z tym, że zaciągnęli kredyty we frankach". Czarnecki wezwał też rząd do wsparcia Polaków, którzy mają kredyty we frankach szwajcarskich. "Tych 700 tys. osób trzeba ratować" stwierdził dość dramatycznie. Nie miałbym nic przeciwko temu. Zawsze miło dostać coś od władz, które od wielu lat głównie biorą mocno ograniczając to, co powinny dawać.Problem w tym, że poseł Czarnecki w wielu kwestiach się myli.