Na wstępie trzeba pogratulować Krystynie Jandzie, bo była jedną z niewielu osób w kraju, którą wtorkowy wieczór ucieszył. Wszyscy pozostali są wkurzeni.
Teoretycznie piłki nie powinno się brać tak serio. Ale się bierze. Pracownicy w biurach najchętniej powiedzieliby szefom, żeby się odczepili. Tyle, że szefowie też chcą, żeby się odczepić od nich. Górnicy dają mniej mleka i nawet ja piszę ten komentarz krótszy niż zazwyczaj.
Polacy są wkurzeni, ale wciąż liczą, że pomimo tego co widzieli gołym okiem, jednak jakimś cudem z tą Kolumbią i Japonią… W 1994 roku Bułgaria jeszcze bardziej dała ciała w pierwszym meczu i doszła do półfinału. To może i my?
Szok jest tym większy, bo zawiódł Nawałka. Drugi raz od kiedy pamiętam. Kiedy 8 na 11 gości na boisku nadaje się do wymiany, to znaczy, że coś jest nie tak z trenerem. Patrzyłem na tę nędzę i miałem deja vu. Z obawą czekałem na rzut kamery na ławkę rezerwowych bojąc się, że zobaczę zadowolonego z siebie Franciszka Smudę lub Pawła Janasa. Ale nie, to był Nawałka.
Nie będę już kopał obrońców i środka pomocy. Dawno nie widziałem jednak tak wolnych skrzydłowych. Byli słabsi niż nasza opozycja. Kaczyński z chorym kolanem biegałby szybciej. Pomyślałem, że trzeba zmienić skrzydłowego.
No ale skrzydłowego nie ma.
Na ławce siedzi w tej roli Sławek Peszko. Człowiek, który pojechał na mundial wyjadać gluten z posiłków Lewandowskiego. Pojechał tam „robić atmosferę” wśród kolegów otwieraniem piwa oczodołem lub zaciągnięciem się „fajką” tak, że dym mu idzie uszami. Bo przecież nie pojechał grać w piłkę. Tego nie potrafi i to wie sam Nawałka, bo go nie wpuścił na boisko.
I na koniec najgorsze. Już słyszę kilku histeryków mówiących, żeby do reprezentacji powoływać tylko piłkarzy z polskiej ligi. Serio. Bo „nie zawiódł Pazdan”.
I kiedy pomyślę, że ktoś mógłby ten debilny pomysł wziąć serio i o następny mundial walczyłoby kilku Peszków i ze dwóch Pazdanów… To już wolę tę głupią nadzieję, że z Senegalem po prostu Nawałce odbiło, ale z Kolumbią wróci do siebie.