Przypomnijmy, że pani Pitera darła niegdyś szaty nad tym, że politycy PiS potrafili zamówić na służbową kartę dorsza za 8 złotych i 16 groszy. Pani Pitera pałała wówczas oburzeniem. I to jak pałała! Nosiło ją od stacji do stacji, robiła miny, unosiła brwi, modulowała głos. Niewielu tak potrafi.
Zastanawiam się, jak zareagowała, widząc rachunki ze spotkań Radka Sikorskiego (str. 2 "Super Expressu") i innych jej kolegów z Platformy? Samo wino, które wyborcy raczyli wypić przez gardło swojego przedstawiciela z MSZ, kosztowało 820 zł. Do tego wszystkie te ośmiornice... Bydgosko-oksfordzkie podniebienie dorsza raczej nie przyjmuje, nie przeszedłby. Innych potraw nie wspomnę, bo jako prosty chłopak z prowincji spamiętać nie zdołałem. Parówek politycy PO raczej nie jedli, parówki bym skojarzył...
Gdyby oburzenie Julii Pitery na dorszowe rozpasanie PiS było szczere, a oczywiście nie śmiem podejrzewać jej o cynizm i udawanie, to powinien jej dziś grozić zawał albo katatonia.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail
Mam nadzieję, że koledzy z partii litościwie ukryją przed nią informację, że ambasadę na Kubie możemy utrzymywać głównie po to, żeby Donald Tusk miał co popalać.
Wiem, że ministrowie Sikorski, Sienkiewicz i inni, których już usłyszeliśmy bądź dopiero usłyszymy na jakichś taśmach, nie powinni odbywać spotkań pod sklepem, obalając wino za 5 zł. I zapewne nie byłby to aż taki problem, gdyby nie galopująca hipokryzja, która kazała im wypominać rozpasanie innym.
Chciałbym jednak, żeby te ośmiornice, wina, kelnerzy i nagrania nie przesłoniły nam wszystkim najważniejszej sprawy, jaką mogliśmy usłyszeć na tych taśmach. Mogliśmy tam zaś usłyszeć, że rząd Platformy jest zdolny nasłać kontrolę i okradać tych ludzi, którzy śmią mieć inne zdanie niż PO. Mogliśmy usłyszeć, że rząd Tuska jest gotów wpływać na wybory, kupując sobie głosy za dodrukowane przez NBP pieniądze. Nie wiem, w ilu cywilizowanych krajach taki rząd i premier mieliby czelność pozostać u władzy. Obserwując radosne harce opozycji, mam jednak dziwne przekonanie, że w Polsce będzie mógł spokojnie pozostać u władzy jeszcze jedną kadencję.