Władimir Putin, Dmitrij Miedwiediew

i

Autor: archiwum se.pl

Mirosław Skowron: Putin WIECZNIE ŻYWY, Zachodowi nie zależy na Rosji demokratycznej

2011-09-26 23:00

Oczekiwana zmiana ról na Kremlu jest na rękę Zachodowi. Zachodowi nie zależy na Rosji demokratycznej, bo i po co? Politycy nie mówią tego wprost, ale uważają, że w jej przypadku mógłby to być niebezpieczny eksperyment. Zależy im na Rosji "stabilnej" i decyzja o niemal dożywotniej wszechwładzy Putina ich tak naprawdę cieszy.

Prezydent Rosji Miedwiediew zaproponował, żeby premier Putin był łaskaw kandydować na prezydenta. Premier Putin w rewanżu zaproponował, by prezydent Miedwiediew był łaskaw objąć po nim fotel premiera. Czy ktokolwiek wierzy, że zachodni politycy otwartym tekstem skomentują to jako groteskowe i żenujące? Chyba tylko niepoprawni idealiści. Groteskowe i żenujące byłoby to w odniesieniu do małego kraju w Afryce i Azji. Może Białorusi. W Rosji jest to "zgodne z przewidywaniami" i "oznaczające stabilizację".

Zgodne z przewidywaniami, tym razem większości rozsądnie myślących okazały się też złudzenia, kto w duecie Putin - Miedwiediew był reżyserem, a kto tylko marionetką grającą rolę "reformatora" mrugającego okiem do zachodnich mediów.

Ćwierć wieku z Putinem

Konsekwencją tej decyzji jest niemal pewne zwycięstwo Putina w przyszłorocznych wyborach, a w związku z miwycinaniem jakiejkolwiek konkurencji zapewne także zwycięstwo w roku 2018. Decyzji o budowie mauzoleum Putin jeszcze nie podjął, ale w swoim czasie uznał już, że zbyt częste przeprowadzki ze stołka na stołek są zbyt męczące. I wydłużył przyszłe kadencje z 4 do 6 lat.

Oznacza to, że w 2024 roku wciąż będzie prezydentem Rosji, na co z zazdrością spoglądać będą takie "leszcze", jak dawno odsunięci Tusk, Kaczyński, Obama czy Berlusconi. O ile temu ostatniemu wiek i wyczerpujący tryb spędzania wolnego czasu pozwoli tego dożyć.

Pytanie, na ile ta wymarzona przez Zachód stabilizacja jest gwarantowana. Ekonomiści zwracają uwagę, że Rosja wisząca na eksporcie surowców i wzroście cen to przepis na katastrofę. A Putin niespecjalnie się tym przejmuje.

Stabilizacja po rosyjsku

Politykom decyzja Putina daje jednak chwilę oddechu. Z dokładnie tego samego powodu wielu na Zachodzie bynajmniej nie chciało upadku ZSRR bądź wyprowadzenia sowieckich wojsk z Polski. Kto wie, co takim wschodnim ludziom jak my przyjdzie do głowy, gdy pozwoli im się na luksus niepodległości?

Odwoływanie się do tak niepraktycznych ideałów jak demokracja świetnie komponuje się w oficjalnych przemówieniach. W praktyce szkodzi interesom. Prawa człowieka i demokratyczne swobody lepiej wymuszać w świetle kamer na kimś słabym. Powiedzmy Serbii czy Chorwacji. Może Libii. Kiedy przychodzi do Rosji chętnych brakuje. Rosną zaś zastępy mówiące o specyfice danego kraju. Na nieszczęście dla takich postaci, jak Anna Politkowska.

Miejsce w szeregu

Mówiąc o stabilizacji w Rosji, warto zadać pytanie, co ta kontynuacja oznacza. Czy putinowska stabilizacja to śmierć i robienie inwalidów z kolejnych dziennikarzy patrzących władzy na ręce? Rzucenie widowni jakiegoś biznesmena? Pacyfikowanie organizacji pozarządowych? A może cykliczne zamachy terrorystyczne lub mała, lokalna wojna?

Miedwiediewowi wypadałoby życzyć, żeby stabilizacja nie oznaczała dla niego takiego końca, jakiego w każdej Rosji - tak carskiej, jak i sowieckiej czy postsowieckiej Rosji doczekiwało wielu kolejnych kandydatów na niemal pewnych następców głów panujących. Jak choćby ostatni, naprawdę poważny konkurent Putina w walce o tron po Jelcynie. W 2002 roku gen. Aleksandr Lebied pechowo zginął w katastrofie śmigłowca.

Miedwiediewa, tak jak Lebieda, wielu polubiło i widziało w nim nową jakość. Zauważył to i dał znać, że zna swoje miejsce w szeregu. Czy to wystarczy?

Mirosław Skowron

Dziennikarz działu Opinie "Super Expressu"