Ożeż... premierze! Rozumiem, że po tylu kampaniach i niespełnionych obietnicach jest pan ekspertem od hipokryzji. Ktoś, kto niegdyś liczył, że opłaci mu się wsparcie Kościoła i z tego względu wziął ślub kościelny po trzech dekadach małżeństwa, mógłby z hipokryzji pisać doktorat. Chyba że się mylę i chodziło o przestrogi rodziców, by przed ślubem chwilę ze sobą pomieszkać? U Tusków chwila przeciągnęła się do 27 lat, ale nie każda para dociera się przecież od razu...
Ze wszystkich argumentów w dyskusji nt. handlu w niedzielę najbardziej trafia mi do przekonania ten, że "wolność robienia zakupów kiedy chcą" dla jednych, oznacza przymus pracy dla pracowników supermarketów. I manipulowanie przez premiera Tuska opinią publiczną w tej sprawie wydaje mi się szczególnie obrzydliwe. Niegodne szefa rządu. Premier, jako przedstawiciel większości, powinien pamiętać o słabszej mniejszości, którą jakiegokolwiek wyboru pozbawia.
Niedziela rzeczywiście "nie jest dniem wolnym dla wszystkich". Na pewno jest dniem wolnym dla Donalda Tuska. Choć dla niego dniem wolnym jest także sobota, a jak informują politycy PO, dniem wolnym jest dla niego także większa część piątku, a niekiedy także poniedziałku. Nie każdy ma jednak szczęście być Tuskiem i cieszyć się prawem do 3-4-dniowego tygodnia pracy i 3-4-dniowych weekendów w Sopocie. Choćby wspominane w debacie kasjerki z supermarketów. Dla wielu ludzi zmuszanych do pracy w niedzielę, którzy mają dzieci, nie jest to taki sam dzień jak dla singli bądź hipsterów, którzy głosowali na PO. Dla nich ten dzień naprawdę robi różnicę.
Podobno premier ma ruszyć tuskobusem w Polskę, by bratać się z ludem i udawać zwykłego człowieka. Mam nadzieję, że ktoś wypomni mu w twarz czasy, gdy jako opozycjonista gardłował za 40-godzinnym tygodniem pracy, jednym z sierpniowych postulatów Solidarności, który dziś, pod jego rządami, jest fikcją.
Na koniec dodam, że tekstem o "dzisiejszych warunkach cywilizacyjnych" premier Tusk dość frywolnie wykluczył z grona takich krajów choćby Szwajcarię, Austrię, Norwegię czy Niemcy. Liczę, że przy jakiejś okazji wypomni to kanclerz Merkel. Aż jej w pięty pójdzie. Niestety, dzisiejsza PO o cywilizacji w tych krajach wspomina tylko wtedy, gdy mówi o związkach partnerskich. A nie np. wtedy, gdy chodzi o prawo pracy czy służbę zdrowia.Kiedy słucham podobnych wypowiedzi luminarzy naszej władzy, którzy na przeciętnych Polaków patrzą z okien samolotów bądź zza szyb służbowych limuzyn, zaczynam - wbrew sobie - tęsknić za jakąś rewoltą. Taką, która pogoniłaby ich z powrotem do zwykłej roboty. Żeby wrócili do czyszczenia słynnych kominów, ale nie na chwilę, by później chwalić się tym w kampanii.
Wiem, premierowi Tuskowi to nie grozi. On marzy o pracy w Brukseli. Niech jednak uważa, bo to stolica Belgii. Kraju według standardów szefa Platformy mało cywilizowanego i pełnego hipokryzji, który zabrania handlu przez większość niedziel w roku...