Sąd w Rzymie uprawomocnił wyrok skazujący na cztery lata wiezienia 76-letniego Silvio Berlusconiego, byłego premiera Włoch i jednego z najbogatszych obywateli tego kraju. Zastanawiam się, czy będzie mi dane dożyć sytuacji, w której w Polsce uda się skazać jakiegoś premiera, ministra bądź jednego z najbogatszych Polaków na karę więzienia? Niczego nie sugeruję, możemy wierzyć, że przez te ponad 20-lat nasze elity były kryształowe i powinniśmy być z nich dumni. Ale, czy nawet teoretycznie byłoby to w ogóle możliwe?
Włoska polityka przez dekady uchodziła za jedną z najbardziej dziwacznych w Europie. Polityczne klany powiązane z mafią, które zastąpił po pewnym czasie najbogatszy magnat medialny Berlusconi. Zadeklarowany antykomunista przyjaźniący się z Putinem, konserwatysta organizujący seks-imprezy z nastolatkami. Człowiek, który ze względu na skrajną bezczelność związaną z aferami gospodarczymi w wielu innych krajach dawno zostałby skreślony z grona osób, które w ogóle powinny móc myśleć o polityce.
Cyrk zamiast mafii
Silvio Berlusconi jest typem żenującym w tak wielu wymiarach, że aż trudno je tu wyliczyć. Sympatyczny może być chyba tylko jego autentyczny zapał w roli kibica piłkarskiego, a z punktu widzenia Polaków zaangażowanie w rozpropagowanie wiedzy o mordzie w Katyniu. Z afer z nimi związanych najgłośniej jest o imprezach z prostytutkami (albo, jak kto woli, kobietami poszukującymi szczęścia u boku bogatszych i starszych partnerów). Jeszcze zanim pojawiły się bunga-bunga Berlusconi miał już jednak za uszami tyle, że w takiej Wielkiej Brytanii czy Szwecji by siedział (albo musiałby z tych krajów salwować się ucieczką).
Włosi głosowali jednak na niego mając jako alternatywę dość nieudacznych polityków w stylu Romano Prodiego, kolejne wykwity zreformowanych komunistów bądź dziwaków z Ligi Północnej. Wielu Włochów ma jednak nadzieję, że wyrok odsuwający Berlusconiego od polityki otworzy jakiś nowy rozdział w dziejach tamtejszej sceny politycznej. Już bez mafii, ale też bez cyrku.
Berlusconi znad Wisły?
Obserwując wieloletnie próby postawienia Berlusconiego przed sądem, a później skazania go za sprawy dość ewidentne, przyszła mi do głowy smutna myśl, że u nas byłoby to niemożliwe. Musimy zdać sobie sprawę, że Włosi skazali człowieka, którego potęga jest właściwie nieporównywalna do nikogo w dziejach III RP. To nie tylko kilkukrotny premier, niepodzielnie trzęsący połową sceny politycznej. To także w swoim czasie najbogatszy obywatel swojego kraju (dziś podobno trzeci, co może być zaniżane ze względu na unikanie podatków). Człowiek, który potrafił manipulować całym parlamentem w obronie swoich interesów, bądź nakazywał przegłosowanie prawa, które pozwalało mu unikać odpowiedzialności za ewidentne przestępstwa.
Politycy i miliarderzy w Polsce nie mają takiej pozycji, jaką miał Berlusconi. Mają jednak coś o czym on już może tylko marzyć. Niemal gwarantowaną bezkarność. Czy nasza policja bądź służby specjalne potrafiłyby dopaść jakiegoś premiera, ministra bądź miliardera, jeżeli nie byłoby to związane z jakąś rozgrywką polityczną? Już widzę, jak uśmiechają się państwo pod nosem na to niedorzeczne przypuszczenie. Teraz będzie jeszcze śmieszniej – czy prokuratura potrafiłaby zebrać materiał dowodowy i postawić takiemu politykowi czy miliarderowi zarzuty? Skoro nie potrafiła w sprawie zabójstwa szefa policji? Czy potrafiłby go skazać polski sąd, który przez dwadzieścia lat nie potrafił skazać Jaruzelskiego za sprawę nawet tak ewidentną, jak potwierdzone przez Trybunał Konstytucyjny przeprowadzenie zamachu stanu ze złamaniem konstytucji PRL?
Włochom można dziś zazdrościć
Owszem możemy wierzyć, że w ciągu ćwierć wieku istnienia III RP nasze polityczne i gospodarcze elity były niespotykanie uczciwe i pełne etycznych zachowań. Brzydziły się łamaniem prawa we wspólnym trudzie budowy lepszej przyszłości narodu. Możemy sobie wmawiać, że nawet w latach 90, kiedy aż korciło, żeby w ogólnym bałaganie sięgnąć przy okazji licznych prywatyzacji po łatwe pieniądze z pozycji ministerstwa bądź bogatego przyjaciela członka rządu, nigdy na to się nie decydowali. W końcu nawet kilka lat temu politycy partii rządzącej potrafili bez drgnięcia powieką powiedzieć, że zachowania ministrów i szefa kluby Platformy są właściwie w porządku, bo „nie było afery hazardowej, była tylko prowokacja przeciwko premierowi”.
Mam jednak wrażenie, że to wiara naiwna. I choć wielokrotnie obserwując kogo Włosi wybierają na szczyty władzy potrafiłem złośliwie to komentować, to dziś im ewidentnie zazdroszczę. Potrafili dopaść przestępcę, choćby po latach, choć jego pozycja w tamtejszej rzeczywistości była niebotyczna. I udowodnili sobie i światu, a także następcom Berlusconiego, że coraz trudniej będzie pozostać bezkarnym.
Kiedy u nas?
Berlusconi ze względu na wiek i zmienione (bodajże także przez niego) prawo o tym, że po 70-ce nie może trafić do więzienia, odbędzie tą karę najwyżej w areszcie domowym. W wielu krajach zapewne wyda się dziwne to, że ktoś komu zdrowie pozwala pofiglować z nastolatkami, jest za stary, żeby odsiedzieć wyrok w więzieniu.
Polaków zdziwi to mniej. Nie tak dawno pewnemu wojskowemu zdrowie nie pozwoliło na obecność na sali sądowej, choć w tym samym czasie był wystarczająco zdrowy by pojawić się na znacznie dłuższej imprezce urządzonej na jego cześć w warszawskim hotelu.
Włosi, swojego przestępcę ze szczytów władzy potrafili jednak w końcu dopaść. Czy kiedykolwiek uda się to Polakom?