Na marginesie, po doświadczeniach z Sawicką prawidłowością stało się ściganie wyłącznie polityków płci męskiej. Wygląda na to, że ile "potwór gender" by się nie natężał, istnieje ryzyko, że facet jest facetem i pewne zachowania ma jednak odruchowe. Kiedy posłance Sawickiej podstawiono agenta Tomka, jego atrybuty tak przysłoniły jej rzeczywistość, że z miejsca się w nim zadurzyła. I naobiecywała (zaczynając realizować) wszystko, co jej wpadło do głowy.
Wiadomo, "kobiety to bardziej takie uczuciowe są, wrażliwe", a mężczyźni to świnie. Facet podesłaną jako przynętę agentkę mógłby wykorzystać i niecnie porzucić. I nawet gdyby naobiecywał, to później o obietnicach by zapomniał. W końcu kto potrafi lepiej o składanych obietnicach zapominać niż politycy?!
Strzałem w dziesiątkę linii obrony posłanki Sawickiej było, jak pamiętamy, łzawienie przed kamerami. No, dorosłemu facetowi rozbeczenie się na zawołanie przychodzi jednak z trudem. Większość, choćby nie wiem jak się natężała, nie wyciśnie ani kropli. Poseł Gawłowski ani razu nawet lekko nie załzawił. Jedynym politykiem zamieszanym w cokolwiek, który potrafił wydzielać z siebie płyny, był pamiętny Zbigniew Chlebowski (PO) przy aferze hazardowej. Pocił się tak, że polski przemysł papierniczy nie nadążał, ale to jednak nie to samo co kobiece łzy.
Nie za bardzo wierzę w krystaliczną uczciwość posła Gawłowskiego. Jeszcze mniej wierzę jednak w to, że zostanie w tej sprawie skazany. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, te zarzuty są jakieś takie. Słowo lokalnego działacza PiS przeciwko słowu posła PO. W dodatku po zeznaniach działacza, kiedy został świadkiem koronnym, jego żona awansowała w państwowej agencji. Jakieś to takie słabe.
Powód drugi jest ważniejszy. Polscy politycy to tak naprawdę jeden zbiorowy związek zawodowy polityków. Gdyby politycy naprawdę chcieli się skazywać przed sądami i trybunałami, to po prostu by się sądzili i skazywali. Najważniejsi z nich mają jednak w tyle głowy myśl, że jeżeli my rozpoczniemy, to ci drudzy, kiedy dojdą do władzy, skażą i nas.
Gdyby Platforma chciała naprawdę postawić ministra Ziobrę przed trybunałem, toby go postawiła. Zabezpieczyła się jednak i wysłała odpowiednią grupę posłów w różne miejsca kraju, tak żeby na pewno na głosowaniu nie była. Liderzy PO wiedzieli bowiem, że gdyby Ziobrę przed trybunałem postawili i skazali, to Donald Tusk może opowiadałby dziś o swoim powrocie do kraju "nie po to, by grać w piłkę z wnukami", ale tylko dlatego, że na widzeniach grać w piłkę z wnukami nie można.
Dziś o tym samym pamiętają liderzy PiS.
W ostatnich latach były dwa przypadki, w których zarzuty wobec polityków zakończyły się (lub powinny) zakończyć wyrokami więzienia. Minister sportu Lipiec ścigany przez ludzi z własnej opcji politycznej (PiS). I posłanka Sawicka (Platforma), która z niezrozumiałych względów, choć ewidentnie winna, za kratki nie trafiła.'
W ostatnich latach były dwa przypadki, w których zarzuty wobec polityków zakończyły się (lub powinny) zakończyć wyrokami więzienia. Minister sportu Lipiec ścigany przez ludzi z własnej opcji politycznej (PiS). I posłanka Sawicka (Platforma), która z niezrozumiałych względów, choć ewidentnie winna, za kratki nie trafiła.