Lewica szuka kandydata na prezydenta. Przez długi czas przebąkiwała o Barbarze Nowackiej, ale pani Barbara, jaka jest, wie każdy, kto choć raz w życiu z nią rozmawiał. Politycy lewicy też musieli porozmawiać i nic dziwnego, że szukają kogoś innego.
Sondaże, a także wypowiedzi Roberta Biedronia (patrz str. 6 "Super Expressu") wskazują, że w starciu kandydatów PiS i PO mógłby, a nawet chciałby on trochę namieszać.
Trochę mnie to zdziwiło. Pamiętam Biedronia jako sympatycznego posła, który dysponował jednak dość powierzchowną wiedzą na temat polityki. Już jako doktorant na. naukach politycznych nie wiedział, czym jest konwent seniorów. Ludzie jednak się zmieniają. I poseł Biedroń miał szansę potrenować kilka lat na Słupsku to, co chciałby robić w całej Polsce.
Wysłuchałem jego wywiadu, z którego miały wynikać plany i propozycje na przyszłość. I już pierwsza jego wizja przeraziła mnie nie na żarty. Prezydent Biedroń zadeklarował bowiem, że "marzy o Polsce, która będzie wyglądała tak, jak dziś wygląda Słupsk".
Rany boskie, naprawdę?! Przy całym szacunku dla Słupska, chyba nawet Erika Steinbach życzyła Polsce lepiej. Zapowiedź "zrobię wam z Polski drugi Słupsk" brzmi co najmniej jak groźba z filmu Tarantino.
Popytałem znajomych i poczytałem, jak wygląda ten Słupsk na Ziemi pod rządami Biedronia. I wygląda na to, że Robert Biedroń chyba nie bardzo lubi być prezydentem. Owszem, lubi być podróżnikiem. Obraża się, gdy wypominać mu fakt, że w trakcie krótkiego urzędowania, aż siedem miesięcy spędził w delegacjach (głównie na spotkaniach organizacji gejowskich). Dwukrotne okrążenie kuli ziemskiej jest jednak wyczynem, którym inni kandydaci pochwalić się nie mogą.
Co robi Biedroń, kiedy akurat wdepnie na moment do Słupska? Zwolennicy lewicy przekonywali mnie, że dobijał się do nich i polecali mu lektury, dzięki którym miał się doskonalić w lewicowym prezydentowaniu.
Hm, jeżeli Biedroń te lektury od was wziął, to chyba jeszcze ich nie przeczytał. Owszem jedną sprzątaczkę demonstracyjnie zatrudnił na etat, ale pozostałe, po zwolnieniach, zasuwają bez etatów. Z ankiety przeprowadzonej przez związkowców wynikało, że 70 na 134 pracowników spotkało się w urzędzie Biedronia z mobbingiem. Kiedy zasugerowano kontrolę, to prezydent jej zakazał!
Na koniec, żeby lewicę dobić, do uzdrowienia finansów Słupska Biedroń zaprosił. prof. Leszka Balcerowicza. Jakby potwierdzając wszystkie złośliwości opowiadane o lewicy, że dopóki trzeba chodzić i ględzić o sprawiedliwości społecznej, to lewica jest pierwsza. Ale kiedy trzeba coś realnie zrobić, to jednak wołają kogoś bardziej z prawej.
Lewico, chyba musicie szukać dalej...