Też mam taką nadzieję.
Pewności już nie mam. Powściągliwość nie jest najmocniejszą stroną polskiej prawicy. Chciałbym jednak, żeby ci, którzy nie przepadali za zmarłym w ostatnich latach życia, po prostu sobie ten dzień odpuścili. Podkreślę zarazem, że w przeciwieństwie do wielu innych dziennikarzy nigdy nie potępiałem tych, którzy buczeli, gwizdali i krzyczeli na niego za życia za jego słowa o "bydle". Był postacią publiczną, w demokracji mieli do tego prawo. Oceniając całe jego życie, powinni mieć jednak świadomość, że ktoś o tak bohaterskim życiorysie ma prawo do pogrzebu, na jaki zasłużył.
Politycy związani z prawicą wyrażają nadzieję, że pogrzeb Władysława Bartoszewskiego nie stanie się okazją do gry wyborczej. Do przemówień, w których politycy Platformy będą w nieskończoność przypominać, kogo popierał w ostatnich latach i jak ostro krytykował drugą stronę.
Też mam taką nadzieję.
I też nie mam pewności. Powściągliwość wobec wykorzystania każdej sytuacji do "prowokowania PiS-iorów" nie jest najmocniejszą stroną Platformy. Nawet w obliczu śmierci PO nie zawsze potrafiła zachować się z klasą. I zapewne sami jej zwolennicy nie dadzą sobie uciąć ręki, że nawet jeżeli nie zrobi tego Bronisław Komorowski, to nie usłyszymy jakichś ewidentnych aluzji i ataków z ust Ewy Kopacz lub Radka Sikorskiego. Czy to nad trumną, czy to w dniach poprzedzających pogrzeb.
Pamiętam prekursora w grze trumnami i śmiercią w kampaniach w III RP. W 1995 r. Aleksander Kwaśniewski, choć chciał się prezentować jako kandydat oznaczający "przyszłość oraz styl", nie wahał się wykorzystać na potrzeby wyborów śmierci własnej matki. Zmarła w trakcie kampanii. W spotach pojawiły się czarno-białe zdjęcia z pogrzebu okraszone napisami "stało się", z sugestiami, że serce matki nie wytrzymało niewybrednych ataków na jej syna.
Panowie z PO, panowie z PiS, nie idźcie tą drogą.
Mam nadzieję, że od tamtej pory polska polityka naprawdę nabrała stylu na tyle, żeby się przed tym powstrzymać.
Zobacz: Władysław Bartoszewski nie żyje. Zmarł w wieku 93 lat