Do Sejmu wpłynął projekt zmiany prawa, zgodnie z którym piesi będą mieli pierwszeństwo nie tylko podczas przechodzenia przez jezdnię, lecz także wtedy, gdy czekają na możliwość przejścia. Kierowcy będą musieli ustąpić im przy pasach zawsze. Kierowca będzie musiał się po prostu zatrzymać, a nie zachowywać tak, żeby pieszy musiał przyspieszać lub zwalniać kroku, czy nawet się cofać.
Zmiana jak zmiana, mam w tej sprawie swoje zdanie, ale ono nie jest tu istotne. Okazuje się bowiem, że swojego zdania nie mają w tej sprawie posłowie. Wszyscy przedstawiciele Platformy Obywatelskiej w sejmowej komisji byli zdecydowanie za zmianami. Wszyscy posłowie PiS byli przeciw, a nawet z oburzeniem opuścili salę. Czy naprawdę wierzą państwo, że żaden z posłów PO nie poczuł się bardziej kierowcą niż pieszym, a żaden z posłów PiS - odwrotnie? Ja nie wierzę.
Wyjścia są dwa. Pierwsze: posłowie są ludźmi mocno ograniczonymi i nie mają własnego zdania nawet w tak prozaicznych sprawach, dopóki nie podpowie im go Ewa Kopacz lub Jarosław Kaczyński. Drugie: wszyscy bez wyjątku są bandą bezideowych karierowiczów, którzy podniosą rękę zgodnie z rozkazem w każdym głosowaniu.
I w obu tych przypadkach nie widzę powodu, by posłom płaczącym niedawno nad niskością swoich wynagrodzeń cokolwiek podwyższać. Raczej zdecydowanie obniżyć. Manekin z jedną ruchomą kończyną nie musi pobierać ponad 10 tys. zł miesięcznie.
Wygląda na to, że w Polsce każdą bzdurę trzeba podporządkować podziałowi PO/PiS. Do liderów obu partii - bo przecież nie do zastrachanych szeregowych posłów - mam proste pytanie: czy was już wszystkich po...? To, co wyprawia w takich sytuacjach PO i PiS, to nie jest już nawet poziom przedszkolnych band w krótkich majtkach. To paranoja.
Spodziewam się, że w kolejnej kadencji Sejmu wszyscy posłowie Platformy będą dłubać w nosie wyłącznie palcem lewej ręki, kręcąc nim w lewo. Wszyscy posłowie PiS - wyłącznie prawą ręką i kręcąc w prawo. I unormują to ustawowo. Pod groźbą sądu partyjnego i nieznalezienia się na listach.
Zobacz: Mirosław Skowron: Imigranci? A przyjmijmy ich wszystkich