Jestem przeciw. Można zgodzić się ewentualnie na płacenie za żonę prezydenta składki zdrowotnej i ZUS, ale na pewno nie pensji. I dziwię się zwłaszcza feministkom, że to głównie one podniosły rwetes dotyczący wynagrodzenia żony prezydenta. Jeszcze do niedawna ziały do Agaty Dudy nienawiścią za „milczenie w sprawie piekła kobiet”. Przyszedł jednak czas na solidarność jajników i wynagradzania nawet za to milczenie. Szkoda, że czas na solidarność tak wybiórczą.
Żadnego wynagrodzenia nie otrzymują w Polsce kobiety, które zajmują się obowiązkami domowymi. Nie otrzymują za to nawet składki ZUS i zdrowotnej. Muszą radzić sobie same lub z mężem. O ile go mają. Jeżeli go nie mają lub jest bezrobotny, nie obchodzą nikogo.
Nie obchodzą także feministek, bo ich polskiej odmiany nie interesuje przecież zaścianek i kobiety w tradycyjnych związkach. One na kongresach kobiet zajmą się chętnie liczbą miejsc w zarządach albo normowaniem związków partnerskich, poliamorii i innych wynalazków. Miłej zabawy. Nie przesadzajmy. Prezydent i pierwsza dama mają zapewnione wyżywienie, zamieszkanie, transport. Pracowników, którzy wyręczają ich z dużej części obowiązków. Właściwie wszystko, co zabiera większości Polaków gros ich miesięcznych dochodów. Naprawdę da się przeżyć i ręce od roboty nie odpadają.
Rodzina Bronisława Komorowskiego zbiła nawet niezłe pieniądze na wynajęciu swojego własnego mieszkania w kamienicy na warszawskim Powiślu. Choć nie przewidując, że Bronisław nie wszystkim podoba się aż tak jak własnej żonie, wynajęli je aż na dwie kadencje. I ten kłopot udało się jednak ominąć, wynajmując prezydentowi po skandalicznie zaniżonej cenie równie fajne mieszkanie w centrum Warszawy. Pamiętam, że o pensję dla pierwszej damy jako jedyna z nich walczyła Jolanta Kwaśniewska. Co było mocno zaskakujące. Akurat ona zawsze wiedziała, gdzie leżą konfitury i jedyną rzeczą, jakiej w historii Polski nie udało się ujawnić dziennikarzom, pozostaje lista osób z polityki i biznesu, którzy byli donatorami jej fundacji. Dajmy spokój. Wynagradzanie kogoś za to, że jest czyimś mężem lub żoną, nie mieści się w standardach cywilizowanego świata. Nie płaci się w USA, nie płaci we Francji. Nie płaci w Niemczech. Wzorujmy się raczej na nich, a nie na Trzecim Świecie.