Wiem, że wojna celna Trumpa uderza w Europę i w Polskę. Wiem, że spora część podejmowanych przez niego decyzji wygląda tak, jakby były rezultatem rzutu kostką. Nietrudno mi sobie wyobrazić, że po spotkaniu z Władimirem Putinem Trump zrywa stosunki dyplomatyczne z Rosją. Albo po kolejnym ogłasza, że prezydent Rosji to wspaniały facet i sojusznik, z którym świetnie się rozumie, bo obaj lubią wymieniać „laski” na młodsze.
Nic jednak nie poradzę na to, że wytykając Niemcom ich hipokryzję Trump uderzył celnie. Tak, Niemcy zajmują dwuznaczną postawę wobec Rosji. Tak, Angela Merkel epatując humanitarnym podejściem wobec uchodźców jednocześnie działa destrukcyjnie na Europę niszcząc politykę energetyczną Unii Europejskiej. Tak, Niemcy przejechały przez Zimną Wojnę na krzywy ryj ciesząc się ochroną wojsk amerykańskich. W związku z tym mogły wydać na co innego pieniądze przeznaczane przez pozostałe kraje NATO na armię.
Oczywiście ze względów historycznych nas, Polaków, niechęć Niemców do wydatków na wojsko i unieruchomienie Bundeswehry martwić może nie powinno… Całe NATO martwić jednak musi i jest się o co czepiać.
Oczywiście Trump nie robi tego wszystkiego z powodu jakiegoś napadu mesjanizmu. W tle są twarde interesy USA. Tyle, że w przypadku ograniczenia energetycznej dominacji Rosji w Europie jest to interes zbieżny z naszym.
Tak, Trump jest dziwakiem i część jego wojenek, o których mówi w wywiadzie obok dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas może Europie i NATO szkodzić. Gdyby jego nieprzewidywalność miała się jednak zakończyć tym, że jakimś cudem zostanie zablokowany Nord Stream, a w Polsce powstaną stałe bazy NATO… To niech wariuje nadal. Niech ma jeszcze i siedem żon, a na zakończenie szczytu złapie Angelę Merkel za co mu się tam podoba. Choćby i za słowo.