Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron o tekście Tuska w New York Times: Przez płot stoczni na białym koniu

2018-06-08 2:30

W związku z kontuzją Najważniejszego Kolana Rzeczpospolitej, Polska, a wraz z nią PiS, ma chwilową przerwę w powstawaniu państwa z kolan. W związku z tym zainteresowałem się co porabia Ostatnia Nadzieja Białych Koni Donald Tusk.

A Donald Tusk napisał tekst do New York Timesa. Ho, ho, skoro napisał, to na pewno ważny, przecież takiego Kaczyńskiego New York Times nie poprosiłby nie tylko o to, by coś napisał, ale nie poprosiliby nikogo z PiS, by NY Timesa czytał, wiadomo wielki świat, a nie PiS-owska prowincja.
W tekście Tusk pomarudził na Trumpa, pochylił się nad równością płci i nieco po jaruzelsku przestrzegł, że „alternatywą dla porządku jest bałagan” itd.
Moją uwagę przykuł jednak fragment, w którym Tusk wspomina o wydarzeniu sprzed 30 lat. O tym, jak „jakieś 30 lat temu, razem z Lechem Wałęsą i innymi aktywistami Solidarności witał amerykańskich prezydentów w Stoczni Gdańsk”.
Problem w tym, że takiego wydarzenia nie było.
Nie mówię już o tym, że Tusk był wówczas w szeregach Solidarności zastępcą pionka, więc na równi z Wałęsą mógł co najwyżej zapuszczać wąsy, a nie kogoś witać. Po prostu nie było wówczas zbiorowej wizyty prezydentów USA w Polsce, była tylko solowa Busha seniora. W liczbie mnogiej amerykańskich prezydentów mógł Tusk widzieć w swojej okolicy tylko wtedy, kiedy przytulał garść dolarów.

Powiedzmy, że chwila słabości, pisał zmęczony i spięty przed szczytem G7 i spotkaniem z Trumpem.
Tyle, że całkiem niedawno zwróciłem uwagę na inną wypowiedź Donalda Tuska, w której przestrzegając Katalończyków przed dążeniem do niepodległości (!) wspominał, że „jako członek mniejszości i regionalista” bywał w Polsce „bity pałką przez policję".
Otóż takiego wydarzenia, też nigdy nie było. To także konfabulacja...
Wygląda na to, że „król Europy” nam wałęsieje. Jeżeli ta choroba będzie postępować w tym tempie, to w ciągu dwóch, trzech lat Tusk zacznie do żony mówić „Danka”, wspominać jak obalił carat wraz z Leninem, a jego wnuka złapią na okładaniu deską szwedzkich turystów.
I zwolennicy opozycji, nawet jeżeli wróci, będą już woleli zagłosować na tego białego konia, na którym siedzi, niż na niego…